czwartek, 30 lipca 2015

Rozdział 19 "Violetta..."

~Violetta~ ~Trzy miesiące póżniej~ Kiedy przyjechałam do domu zajęłam się nauką w tutejszym liceum, a po szkole pomagałam w domu. Jacyś nowi znajomi? Nie. Niedopieszczałam do siebie nikogo. Na przerwach siedziałam sama i na lekcjach także dlatego uchodziłam za kujona. Z dziewczynami kontaktujemy się cały czas. Nasza przyjaźń przetrwa wszystko. A León? Nie wiem co z nim. Próbował dzwonić ale nie chcę słyszeć jego głosu dlatego odrzucałam połączenia. Teraz jest przerwa świąteczna. Pomagam w domu z przygotowywaniem różnych potraw. Jutro wigilia. Tak szybko zleciał ten czas od mojego przyjazdu tutaj. -German możesz na chwilę!- usłyszałam głos mamy z salonu. Taty nie było w kuchni, więc i ja zaczęłam go wołać. -Tato!-krzyknęłam -Co tam?- po chwili zjawił się w pomieszczeniu -Mama coś chce. Jest w salonie. Tata poszedł do kolejnego pomieszczenia. Zobaczyłam jak chłopcy biegają po domu. -Jacob, Jasper zwolnijcie. Za chwilę będzie płacz. Grzeczni macie być, bo jutro Mikołaj nie przyjdzie!- pogroziłam im palcem na co oni zaczęli się śmiać. -Dobrze, dobrze Violu. A ty też musisz być grzeczna?-zadał pytanie Jacob. Obaj podeszli do stołu. -Ja też muszę być grzeczna tak jak wy. A teraz idziecie do swojego pokoju,bo-spojrzałam na zegarek-zaraz będzie wasza ulubiona bajka. Poszli do swojego pokoju a ja usłyszałam szepty moich rodziców. Nie przejęłam się tym zbytnio. Pewnie chodzi o prezenty. Zajęłam się krojeniem warzyw na sałatkę, że straciłam poczucie czasu. -Violu idź się wykompać-podeszła do mnie mama.Była już w swoim ulubiony szlafroku.  Na dobrą sprawę to bylam już bardzo zmęczona. -Straciłam poczucie czasu. Już idę. A tak wogóle, która jest godzina? -Jest 23:16. -Naprawdę już późno.- zabrałam się za sprzątanie wszystkich rzeczy ze stołu. Mama w tym czasie usiadła na krześle. Czułam na sobie jej wzrok. -Violu tęsknisz za Buenos Aires, za przyjaciółmi, za szkołą?-po chwili zadała pytanie. Od mojego przyjazdu tutaj nie rozmawiałyśmy na ten temat. I nikt go nawet nie poruszał. Wiedziałam, że to nadejdzie. Muszę wszystko wyjaśnić. Już nie mogę uciekać. -Jasne, że tak. Zawsze będę tęsknić za Buenos Aires. -A nie myślałaś nad powrotem? -Nie mogę tam wrócić, -Violu... -Nie mamo. Nie mogę. Nie chcę. Za bardzo to wszystko boli. Tam jest ON. -Nadal go kochasz.-powiedziała pewnym głosem. -Nie, nie kocham go. Już mi przeszło.- brnęłam -Violetta swoich młodszych braci możesz oszukiwać ale nie mnie. -Mamo proszę.-akurat skończyłam sprzątać-Idę wziąć prysznic. Dobranoc. -Dobranoc.-usłyszałam za sobą. Poszłam do pokoju po piżamę a potem skierowałam się do łazienki. Po dwudziestu minutach z niej wyszłam. Weszłam do kuchni. Mamy już tam nie było. Wzięłam szklankę wody i poszłam do siebie. Zapaliłam światło. W pokoju panował porządek jak prawie zawsze. Szklankę postawiłam na szafce nocnej i zapaliłam małą lampkę a zgasiłam duże światło. Położyłam się do łóżka po czym wzięłam do ręki telefon. Wysłałam wiadomość. Do: Maria:* Będziecie? Po chwili dostałam odpowiedź. Od: Maria:* Jasne, że tak. Mama by nam głowy po urywała gdybyśmy nie przyjechali w taki piękny dzień jakim jest wigilia. Idź spać, jest już tak późno. Kocham. Dobranoc. Cała Maria. Nawet gdy nie ma jej w pobliżu to i tak się o mnie martwi. I za to ją kocham. Odpisałam krótko: Do:Maria:* Kocham. Dobranoc. Potem odłożyłam telefon na półkę obok i zgasiłam lampkę. Wyjęłam spod poduszki... koszulkę Leóna i się do niej przytuliłam. Nadal ją mam, bo nadal go kocham. Przyznaje się! Chociaż sama przed sobą ale się przyznaje. Przytuliłam ją. Nadal pachniała nim. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. ~Następny dzień~ Wstałam o ósmej. Co jest dziwne, bo powinnam wstać co najmniej o dziesiątej, ponieważ poszłam bardzo późno spać. Ubrałam się w miętowe rurki do tego różową asymetryczną koszulkę z krótkim rękawem i paskiem w talii. Ubrałam jeszcze tylko białe sneakersy. Włosy związałam w wysoki, luźny koński ogon. Poszłam do kuchni. Każdy coś robił. Mama coś kroiła, tata naprawiał jakieś coś a bracia bawili się swoimi samochodzikami. -Dzień dobry!- przywitałam się. -Witamy- odpowiedział tata. -Violu, Violu kiedy będziemy ubierać choinkę?- pytał Jacob -Choinkę ubierzemy jak przyjedzie Maria, David i Victor. A teraz zmykajcie się bawić.- pogłaskałam ich po głowach- Mamo mogę w czymś pomóc?-zapytałam rodzicielkę. -To trzeba pokroić. Mogła być? -Jasne.- przejęłam od niej miskę wypełnioną warzywami. Zabrałam się za krojenie. Po piętnastu minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Już chciałam iść w stronę drzwi, gdy mama mnie wyprzedziła,więc ja wróciłam do poprzedniej czynności. -Violetta...- podniosłam do góry głowę. To... ~*~*~*~*~*~*~

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 18 "Więcej się nie spotkamy"

~Violetta~
-Violu ale dlaczego? Jeszcze nie dawno nie chciałaś się nigdzie stamtąd ruszać.-zapytała mama
-Wszystko się zmieniło. Chcę do domu.- mówiłam sarając się aby mój głos przy tym nie drżał.
-Violetto ty płaczesz.- nie udało się.
-Mamo powiem Ci jak po mnie przyjedziesz.
-Dobrze za 2-3 godzinki będę.
-Dobrze. Kocham Cię mamo.
-Ja Ciebie też Violu.
Rozłączyłam się. Pora się pakować ale nie... Najpierw muszę pożegnać się z dziewczynami.
Do: Fran, Naty, Ludmi
Chcę się pożegnać. Przepraszam, że przez sms'a ale już nie zdążę. Wyjeżdżam na wieś. Podziękujcie Leónowi. Zapewniał, że kocha a dostałam dziś zdjęcie jak całuje się z Camilą. Nie chcę widzieć jego i jej dlatego wyjeżdżam. Nie mówcie Leónowi gdzie jestem jednak pewnie się domyśli, że u rodziców ale nie wie gdzie w jakiej miejscowości mieszkają. Nie bądźcie złe. Kocham.
Do wiadomości dołączyłam jeszcze zdjęcie, które mi dziś przysłano a potem wysłałam ją dziewczynom.
Muszę wysłać jeszcze jednego sms'a.
Do:León
Spotkajmy się za pół godziny w miejscu, w którym mieliśmy piknik.
Na samą myśl do moich oczu znowu napłynęły łzy. Mogłoby się wydawać, że one cały czas tam były. ~León~
Na lekcji dostałem sms od Violi. Zerwę się z matematyki i pójdę w umówione miejsce. Zaraz gdy tylko zadzwonił dzwonek zerwałem się z miejsca i pobiegłem poza "wrota" naszej szkoły. I po chwili byłem na miejscu. Violetta już tam była. Siedziała na ławce. Ona płacze. Dosiadłem się do niej i przytuliłem.
-Zostaw mnie.- usłyszałem słowa, które zadały mi okropny ból.
-Violu...-zacząłem
-Nie León. Już wiem. Z nami koniec. To przez ciebie teraz wyjeżdżam, więcej się nie spotkamy.- z moim sercem stało się to co po wysunięciu się wazonu z rąk. Rozpadło się na miliony kawałeczków. Skleić je może tylko osoba, która w tej chwili zadała mi ból. Ona odeszła. Pobiegłem za nią. Odwróciłem w swoją stronę.
-Wyjaśnij mi o co chodzi.- powiedziałem starając się być opanowanym i nie zacząć płakać.
-Masz Camile. Ja już nie jestem Ci do niczego potrzebna. Żegnaj León. - mówiła przez łzy. Odbiegła. Zostawiła mnie a ja nadal nie wiedziałem dlaczego. Usiadłem pod pobliskim drzewem i wpatrywałem się w szarą ziemię jednak po chwili zacząłem płakać, płakać jak małe dziecko. Kochałem ją, kocham ją, będę ją kochać ale jej już ze mną nie ma.
~Violetta~
Płakałam całą drogę do domu a gdy wróciłam zabarałam się za pakowanie wszystkich swoich rzeczy po czym zniosłam walizki na dół. Robiąc to cały czas płakałam. Muszę wysłać sms Justinowi.
Do:Justin:)
Justin wyjeżdżam do rodziców. Nie wiem kiedy wrócę i czy wgl wrócę. Wyjeżdżam, ponieważ jedna osoba, którą kocham za bardzo mnie zraniła. Przepraszam, że żegnam się przez sms. :*
Usiadłam na kanapie z zaszklonymi oczami rozglądałam się po miejscu w którym na dobrą sprawę się wychowywałam. Gdzie było zawsze wesoło, gdzie był mój mały Victorec. Poszłam do jego pokoju. Jestem tam może drugi raz od jego wyjazdu. Wiedziałam, że będę płakać. Tak go kocham a teraz nie wiem co z nim. Poszłam jeszcze do swojego pokoju. Zajrzałam pod łóżko. Znalazłam tam pudełko ze zdjęciami moich przyjaciół, rodziny i koszulkę Leóna. Przytuliłam ją. Kocham go, ale mnie zranił a to tak boli. Wzięłam karton i koszulkę ze sobą na dół. Koszulkę cały czas miałam w ręku a pudło po prostu postawiłam obok innych swoich walizek. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam. To była mama. Od razu się w nią wtuliłam i rozpłakałam sie już na dobre. Po jakichś 15-stu minutach mogłam cokolwiek z siebie wykrztusić.
-Co się stało?-zapytała.
-León...- nic więcej już nie powiedziałam tylko wzięłam telefon do ręki i pokazałam zdjęcie.
-Kochasz go?-zapytała
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-To powinnaś z nim porozmawiać.
-Ja nie potrafię. Proszę jedźmy już.
-Jesteś gotowa aby stąd wyjechać?
-Tak.
Wzięłyśmy walizki po czym poszłyśmy je zapakować do bagażnika samochodu. Kiedy upewniłam się, że wszystko już jest w samochodzie ostatni raz spojrzałam na miejsce, które już zawsze będzie moim domem. Tyle wspomnień i tych złych i tych dobrych ale już pora. Zamknęłam drzwi. Wsiadłam do samochodu, zapięłam pas i ruszyłyśmy. Przed zniknięciem za zakrętem ostatni raz spojrzałam na całą posiadłość...
~*~*~*~*~*~

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 17 "Pysiaczku..."

~Violetta~
Leżeliśmy wtuleni w siebie chyba z godzinę. Ale przypomniało mi się, że jutro jest przecież szkoła.
-León chciałabym tu z tobą leżeć już zawsze ale jest już późno a jutro idziemy do szkoły.
-Szkoda...-odparł smutno
-Mam pomysł.
-Jaki?
-Zostaniesz u mnie na noc.
-Okey. To chodźmy do mojego domu po rzeczy a potem przyjedziemy samochodem.-wstaliśmy z koca a potem go złożyliśmy.
-Violu nie jesteś głodna?-zapytał kiedy już szliśmy.
-Nie.-odpowiedziałam a on objął mnie w talii.
-Jutro na śniadanie zjemy to co przygotowałem. Włożymy do lodówki.
- Spoczko.-potem już szliśmy w ciszy, dopiero gdy znaliźliśmy się jego przed domem León zapytał:
-Wejdziesz? Przedstawię Cię rodzicom, bo już chyba wrócili z pracy.
-Dobrze skarbie.
Weszliśmy do jego domu.
-Nie zdejmuj butów kochanie.-szatyn zwrócił się do mnie-Mamo, tato wróciłem!-krzyknął.
-Dobrze synku!-usłyszałam głos chyba jego mamy. León postawił kosz w przedpokoju i pociągnął mnie za rękę w głąb domu.
-To jest salon, na lewo kuchnia. Widzisz tamte drzwi?
-Tak.
-To gabinet rodziców.-Powiedział.- Mamo możesz na chwilę przyjść?- skierował się do swojej rodzicielki.
-Słucham cię pysiaczku.- z gabinetu wyszła na oko czterdziestoletnia kobieta. Miała ciemne włosy, ubrana była w czerwoną sukienkę do kolan lekko rozkloszowaną od talii w dół. Widać, że kobieta zna się na modzie. Ale jak ona go nazwała? Pysiaczkiem?Haha.
-Mamo to moja dziewczyna Violetta.-odezwał się mój chłopak.
-Jestem Valentina. Mama Leóna. Bardzo miło mi Cie poznać Violu.
-Mi też miło panią poznać.
-Ależ mów mi po imieniu. Czuje się na sto lat jak ktoś mówi do mnie na pani.
-Dobrze.-odparłam z likkim uśmiechem.
-Mamo idę do Violi na noc.
-Dobrze synku.
-To my idziemy do mojego pokoju.- powiedział po czym złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów.
-Tam na wprost jest mój pokój, na lewo gościnny na prawo też. Każdy pokój ma dołączoną łazienkę. Tutaj-wskazał ręką na drzwi obok których staliśmy.-To sypialnia rodziców a teraz chodźmy do mnie.- ruszliśmy w stronę drewnianych drzwi. Kiedy je otworzył moim oczom ukazał się ogromny pokój z niebiesko-zielonymi ścianami, duże łóżko a naprzeciwko telewizor plazmowy powieszony na ścianie a na podłodze stał odtwarzacz muzyki z dwoma głośnikami. Koło okna stała szafa a na lewo od szafy biurko.
-Siadaj a ja przez ten czas znajdę rzeczy.-usiadłam na krzesełku od biurka i przyglądałam się temu co on robił.
-Czemu mi się tak przyglądasz?-zapytał w pewnym momencie.
-Bo tak pysiaczku.- powiedziałam śmiejąc się.
-Tak mówi do mnie tylko moja mama. Ty możesz mówić misiaczku, najmądrzejszy na świecie Leónku.- mówiąc to podszedł do mnie złapała za rękę abym wstała, sam usiadł na krzesełku a mnie posadził sobie na kolanach.
-Jesteś taki skromny...
-Ale za to mnie kochasz mała.
-Zbieraj się duży, bo jest już późno.- pocałowałam go lekko w usta Wstaliśmy z krzesełka, León wziął do ręki swój plecak do którego wrzucił ubrania i książki na jutro. Zeszlismy na dół.
-Dobranoc- krzyknęliśmy w tym samym czasie. po czym. León wziął koszyk z jedzeniem i poszliśmy do garażu. León wziął kluczyki od swojego samochodu i wyłączył alarm potem wsiedliśmy. Wyjechaliśmy a León zamknął drzwi małym pilotem. Ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Kiedy dojechaliśmy do domu od razu poszłam do łazienki wykompać się a León wraz z Justinem poszli do kuchni rozpakować koszyk a potem do salonu coś oglądać. Poszłam do pokoju wziąć piżamę a potem ruszyłam do łazienki.
~30 minut później~
Po wyjściu z łazienki poszłam powiedzieć Leónowo, że może iść się wykompać a potem poszłam położyć się do łóżka. Wzięłam telefon do ręki w celu sprawdzenia godziny. To już 23:23. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i powoli odpływałam w krainę Morfeusza. Kilka minut później poczułam, że ktoś się kładzie obok. Poczułam te boskie perfumy i już wiedziałam, że to León. Przytuliłam się do niego i odpłynęłam.
~Ranek~
Obudził nas znienawidzony dźwięk budzika. Wyłączyłam go i obudziłam mojego misia. Jego to bomba by nie ruszyła. Więc obudzę go inaczej. Usiadłam na nim okrakiem i namiętnie go pocałowałam. Po chwili zaczął oddawać pacałunki. Oderwałam sie wreszcie od niego.
-Kochanie pora wstawać.- wyszeptałam mu do ucha.
-Pysiaczku...
-Już wstaje.-podniósł się, skierował się do mojej łazienki po drodze zgarnął ubrania. Przeszłam do szafy i wyjęłam ubrania, które zamierzałam dziś włożyć. Poszłam do łazienki Marii i Davida. Całe szczęście, że siostra zostawiała swoje kosmetyki. Ubrałam się w niebieską sukienkę, koszulę w kwiaty, do tego czarne, ciężkie buty i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam do kuchni. Justin już nie spał.
-Dzień dobry. Zrobiłem wam śniadanie.
-Spoko dzięki.
Poszłam do jadalni. Na stole stały trzy kawy i kanapki. Usiadłam i po chwili przyszli chłopcy. W ekspresowym tempie wszystko zniknęło z talerza. Zabraliśmy swoje rzeczy i samochodem Leóna pojechaliśmy do szkoły. León się ze mną pożegnał namiętnym pocałunkiem a potem poszli w swoją stronę, bo chodzą razem do klasy a ja poszłam do sali chemicznej. Dziewczyny już były.
-Cześć.- powiedziałam.
-Hej.- odpowiedziały chórem.
Do dzwonka gadałyśmy o modzie i wyprzedaży w naszym ulubionym sklepie.
~Po chemii~
Właśnie dostałam sms'a. Wyjęłam telefon z plecaka. Od nieznanego numeru. Otworzyła wiadomość. To było zdjęcie... Leóna całującego się z Camilą. Zdjęcie zrobione dziś, bo León tak się ubrał. Wybiegłam ze szkoły aby jak najczęściej znaleźć się w domu. Nie interesuje mnie to, że znowu będę miała wpisaną ucieczkę, nie interesuje mnie obniżone zachowanie, nie interesuje mnie on. Zresztą kogo ja chce oszukać on mnie interesuje a nawet bardzo. Biegałam cały czas. Po policzkach lały mi się łzy. Zranił mnie i to bardzo. Kiedy weszłam do domu rzuciłam się na kanapę w salonie w celu uspokojenia się. Już wiem co zrobię. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do mamy.
Pierwszy sygnał drugi, trzeci...
-Cześć Violu. Co tam?
-Mamo możesz po mnie przyjechać? Nie chce tu zostać. Zamieszkam z wami na wsi...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

środa, 8 lipca 2015

Rodział 16 "Przyjdę po ciebie o 21"

~Violetta~
-Ja nie mogę wyjechać. Mam tu wszystko. Tato proszę.- mówiłam płacząc.-Radziłam sobie tyle czasu to dam radę i teraz. Mam León'a i resztę. Mieszka ze mną Justin.-cały czas mówiłam.
-Violetta to nie zmienia faktu, że chcemy cie zabrać na wieś. To wszystko dla twojego dobra.- odezwał się tata.
-Jeśli chcecie mojego dobra to zostawcie mnie tutaj!-krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami po czym rzuciłam się na łóżko. Oni nie wiedzą co ja czuje. Tutaj mam przyjaciół a co najważniejsze León'a. Mam ich wszystkich zostawić. Rozpłakałam się jeszcze bardziej myśląc o tym co by było gdybym pojechała.
~León~
-Przepraszam-odezwałem się- może ja do niej pójdę.
-Zaczekaj chwilę León'ie.-usłyszałem głos Germana-Proszę powiedz mojej córce, żeby spakowała wszystkie swoje rzeczy.-dokończył na co ja popatrzyłem na niego jak na idiotę.
-Nie León. Nic jej nie mów- wtrąciła Angie-dość tego German jeśli jest tu jej dobrze niech zostanie. I nie interesuje mnie twoje zdanie. To też moja córka i mam prawo decydować o jej losie. Jeśli myśli, że da sobie radę to niech zostanie. Ja w nią wierzę-wybuchnęła.-Może zostać. A my już pójdziemy. Teraz Violetta nie chce nas widzieć.- pociągnęła Germana do drzwi.-Cześć León.- powiedziała i wyszli a ja poszedłem na górę do pokoju mojej Violi. Kiedy tam wszedłem ona smacznie spała. Chyba pójdę do domu i napiszę jej później sms'a... albo nie. Ona tak słodko wygląda, że położę się obok i też tak zrobiłem. Przytuliłem się do niej i sam nie wiem kiedy zasnąłem.
XXX
Kiedy się obudziłem moją Viola już nie spała.
-León ja nie chcę wyjeżdżać.
-I nie musisz.
-Muszę. Nie mogę się sprzeciwić mojemu ojcu.
- Violu ale naprawdę nie musisz wyjeżdżać, bo...
-León ty nie znasz mojego ojca.
-Violka słuchaj mnie a nie mi przerywasz. Twoja mama powiedziała, że radziłaś sobie do tej pory to dasz radę dalej. Decyzję o twoim powrocie na wieś i Angie sprzeciwiła się mu i takim oto sposobem możesz zostać.
-León dziękuję.- podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła mnie całować. Oczywiście oddawałem pocałunki.
-Za co mi dziękujesz?- zapytałem po oderwaniu się.
-Bo tak. Kocham cię.
-A ja ciebie.-i znowu mnie pocałowała.
-Violu muszę iść do domu.-właśnie w tej chwili wpadł mi do głowy pewien pomysł, spojrzałem na zegarek była 18:35- Przyjdę po ciebie o 21-odparłem po chwili zastanowienia.
-Szkoda, że musisz już iść.
-Zobaczymy się jeszcze.Kocham.
-Ja też.- Odpowiedziałem po czym pocałowałem ją lekko w usta i wyszedłem z pokoju.
~Violetta~
To chyba będzie randka, więź trzeba się szykować. Boshe... Mam tylko dwie i pół godziny na to wszystko. Wstałam z łóżka po czym poszłam w stronę ogromnej szafy. Jestem taka szczęśliwa, że jednak wszystko w moim pokoju zostaje na swoim miejscu i nigdzie nie muszę wyjeżdżać. Otworzyłam drzwiczki po czym cała zawartość szafy znalazła się na podłodze. Postanowiłam, że założe zieloną sukienkę ciętą z koła i różową kurteczkę do tego moje ulubione beżowe koturny. Ubrałam się w wyznaczony strój a potem poszłam do łazienki. Tam zabrałam się za fryzurę i makijaż. Użyłam lokówki aby lekko podkręcić włosy i zrobiłam makijaż bardziej widoczny niż zazwyczaj. Wyszłam z łazienki do pokoju, zobaczyłam że mam jeszcze 20 minut a mój żołądek domaga się jedzenia. Zeszłym do kuchni gdzie wyjęłam z lodówki jogurt, poszłam do salonu usiąść na kanapie i tam zabrałam się za jedzenie. Usłyszałam dzwonek. Wstałam i poszłam w stronę przedpokoju zostawiając kubeczek od jogurtu i łyżkę na stoliku. Otworzyłam drzwi a za nimi stał León. Ubrany był w czarne rurki z obniżonym stanem, luźną koszulkę z jakimiś napisami i bejsbolówkę. W ręku trzymał kosz piknikowy.
-Cześć kochanie.- powiedziałam i podeszłam do niego bliżej aby złożyć delikatny pocałunek na jego ustach.
-Gotowa?-zadał pytanie.
-Oczywiście- odparłam po czym chwyciłam torebkę wiszącą na wieszaku do której wcześniej wrzuciłam telefon, mój ulubiony błyszczyk i chusteczki higieniczne. Wzięłam jeszcze tylko klucze. Gdy wyszliśmy z domu zamknęłam drzwi a klucze wrzuciłam do torby.
León złapał mnie za rękę.
-León gdzie idziemy?
-Zobaczysz.
-Powiedz mi.
-Niespodzianka.-odpowiedział. Całą drogę się do noego nie odzywałam.
-Nie gniewaj się na mnie już.- powiedział przytulając mnie do siebie-zobacz jak tu jest pięknie.-Rozejrzałam się, Naprawdę było pięknie. Rzeka przepływająca nieopodal, niewielka łąka, drzewa i jedna samotna ławeczka a temu wszystkiemu uroku dodawały świecące gwiazdy.
-Tu naprawdę jest pięknie. Skąd znasz to miejsce?-zapytałam cały czas podziwiając urok tego miejsca.
-Przychodzę tu kiedy mam doła. Chciałem tym miejscem podzielić się też z Tobą a teraz mi pomóż.-zabraliśmy się za rozkładanie koca. León postawił kosz z boku a sami położyliśmy się. Wtuliłam się w umięśniony tors mojego najlepszego na świecie chłopaka. Leżeliśmy i oglądaliśmy gwiazdy.
-Violu widz. że Cię kocham najbardziej na świecie.-usłyszałam po chwili milczenia.
-Ja też Cię kocham León nawet nie wiesz jak bardzo.
*~*~*~*~*~*~*

środa, 1 lipca 2015

Rozdział 15 "Ale ja nie mogę..."

~Violetta~
-Zaraz się ogarniemy i pomożemy Ci zrobić jeszcze raz te naleśniki.- mówił León powstrzymując śmiech ale trochę mu to nie wyszło i po chwili z nowu turlał się po łóżku.
-Za dziesięć minut widzę was w kuchni.
-Dobrze tatusiu- odparliśmy wszyscy razem. Chłopaki wyszli z pokoju.
-Violu musiałaś wczoraj być bardzo zmęczona, bo zasnęłaś tuż pod koniec meczu. Skończył się po osiemnastej zaczął się godzinę później.
-Przepraszam. Co robiliście?
-Jak zobaczyłem, że śpisz to przyniosłem cię tutaj a potem wróciłem do reszty i oglądaliśmy horror "Obecność". Zajęło to nam prawie dwie godziny potem poszedłem do siebie do domu po jakieś czyste ubrania na dziś. Gdy wróciłem poszedłem się wykompać i przyszedłem do Ciebie.
-Jestem ciekawa która się do ciebie przytulała.
-To była moja najlepsza przyjaciółka.- powiedział spokojnie a ja popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.- O imieniu Federico.-dokończył a ja rzuciłam w niego poduszką.
-Śniło mi się coś dziwnego.
-Co?
-Więc tak-tutaj opowiedziałam mu swój sen.
-To wyjaśnia dlaczego przez sen powiedziałaś "León kocham Cię"
-Bo Cie kocham.
-Ja ciebie też Vilu.
-Leóś trzeba iść pomóc Diego, bo inaczej dziś śniadania nie będzie.
-Już kochanie.- wstałam z łóżka. Zamierzałam dziś włożyć na siebie włożyć granatowe szorty i białą koszulkę z czarnym napisem Bad Girl. Wzięłam jeszcze do tego białe trampki i poszłam do łazienki. Dopiero teraz zauważyłam, że León mnie rozebrał. Zdjęłam to co miałam na sobie czyli koszulkę i bieliznę po czym weszłam do kabiny prysznicowej. Ciało umyłam truskawkowym żelem pod prysznic a włosy czekoladowym szamponem. Kiedy skończyłam wyszłam na zimne płytki. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie zabrałam z pokoju ręcznika. Ciekawe czy León jeszcze tam jest.
-León!- krzyknęłam
-Tak kochanie?!- po chwili usłyszałam.
-Przeniesiesz mi ręcznik?!
Po chwili wszedł do łazienki bez pukania. I zobaczył mnie nagą. Od razu na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Położył ręcznik na pralce.
-Przepraszam- powiedział ale widziałam, że po jego twarzy błąka się uśmiech. Wyszedł za drzwi. Wytarłam się i ubrałam w przygotowane wcześniej ubrania. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki. León leżał na łóżku. Zamknęłam drzwi od zaparowanego pomieszczenia. Kiedy usłyszał, że jestem w pokoju automatycznie podniósł się z łóżka.
-Przepraszam.- powiedział trochę speszony. Podniósł się i po chwili mnie trzymał w swoich ramionach.
-Nic się nie stało.- odpowiedziałam po czym się w niego wtuliłam. Podniosłam głowę i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach ale on znacznie go pogłębił.
-Kocham Cię wiesz?- powiedziałam po oderwaniu się.
-Wiem ja Ciebie też kochanie.
-Idę się ogarnąć. Czekaj na mnie tutaj.
-Dobrze.- powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek po czym zabrałam się za sprzątanie pokoju a mój chłopak poszedł do łazienki. Zabrałam się za ścielenie łóżka. Kiedy skończyłam ułożyłam swoje i Leóna ubrania w szafie. Układałam na biurku kiedy poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Te cudne perfumy... To tylko i wyłącznie mój León. Odwróciłam się do niego. Miał na sobie szare rurki, czerwoną koszulkę z mnóstwem napisów, trampki i czarno czerwony full cap.
-Idziemy na dół.- powiedziałam po czym pociągnęłam go za rękę do drzwi. Zeszliśmy do kuchni. Diego piekł naleśniki a Fran siedziała na wyspie kuchennej.
-Cześć gdzie reszta?- zapytałam.
-Siedzą przed telewizorem i oglądają jakiś chory teleturniej.
-Idę do nich.- powiedział León, dał mi całusa w policzek i poszedł do salonu.
-Mogę w czymś pomóc?-zadałam kolejne pytanie.
-Poroskładaj szklanki, talerze i sztućce na stole.
-Okey.-Zabrałam się do pracy. Rozłożyłam wszystko po czym Diego przyniósł naleśniki a Fran Nutellę i herbatę w ogromnym dzbanku. Siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się pysznymi naleśnikami kiedy usłyszałam piosenkę See you again co oznacza, że ktoś do mnie dzwoni. Wzięłam telefon do ręki.
-Mamcia- przeczytałam w myślach.
-Przepraszam- powiedziałam do przyjaciół i odeszłam od stołu.
-Słucham.- odebrałam.
-Cześć Violu. Ja i tata musimy z Tobą porozmawiać. Wpadniemy dziś do Ciebie.
-Okey. O której będziecie?
-Gdzieś za godzinkę.
-Dobrze. Czekam. Też chce wam kogoś przedstawić. Już nie mogę się doczekać naszego spotkania.
-To widzimy się za niedługo. Paa- powiedziała mama i się rozłączyła a ja wróciłam do posiłku. Po zjedzeniu wszystkie naczynia włożyliśmy do zmywarki i poszliśmy do salonu. León usiadł na fotelu i pociągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam na jego kolanach.
-To co robimy?- zapytał Fede.
-Moi rodzice będą tu za niedługo więc może pooglądamy coś a potem posiedzimy z nimi.
-Z chęcią Violu ale mama napisała mi sms'a abym przyszła do domu, bo musimy jechać do ciotki i na dobrą sprawę to już powinnam wychodzić.- powiedziała Fran podnosząc się z kanapy.
-Odprowadzę Cię kochanie- skierował się do niej Diego.
-To my już idziemy. Idzie ktoś jeszcze?- zapytała włoszka.
-My też już się zmywamy- odezwał się Fede.
-Tak. bo jeszcze muszę iść po zakupy- dołączyła się Ludmila.
-Idziemy na górę po rzeczy.
-Okey. A tak w ogóle to Justin jeszcze śpi?
-Tak. Urodził się zmęczony to teraz musi odpoczywać Fede na co my się zaśmialiśmy. Poszli na górę.
-Chce Cię przedstawić rodzicom. Chyba, że ty też musisz wyjść.
-Ja zostaje. Zamierzam dziś spędzić z tobą cały dzień.- uśmiechnął się ukazując swoje śnieżnobiałe zęby. Pocałowałam go ale oczywiście nasi kochani przyjaciele musieli nam przeszkodzić.
-Yyy to my idziemy. Widzimy się jutro w szkole. - usłyszeliśmy głos Diego.
-Okey cześć.
-Cześć- odezwali się chórem. Po chwili znaleźli się za drzwiami.
-Mam do Ciebie propozycje.- mówi León.- zaśpiewajmy coś.
-León ja nie umiem śpiewać.
- Zawsze można spróbować.
- No dobrze. To co zaśpiewamy?-zadałam pytanie.
-Kojarzysz może piosenkę Somebody To You The Vamps i Demi Lovato.
-No tak. Znam to na pamięć.
-Dasz radę bez melodii?-zapytał.
-Tak.
-To ja zaśpiewam tekst chłopaków a ty Demi refreny razem.
-Okey.
León zaczął śpiewać. Jego głos... Po chwili ja dołączyłam. To było takie inne, takie magiczne. Nasze głosy doskonale się ze sobą komponowały. Nawet nie wiedziałam, że ja potrafię tak śpiewać. (od aut. tekstu piosenki niestety nie dodam). Po chwili zakończyliśmy. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało na co mnie przytulił.
-Ty też to czułaś?- zadał pytanie nadal mnie tuląc.
-Ta magia. To było przepiękne. Nigdy mi nie mówiłeś, że umiesz śpiewać.- mówiłam odsuwając się od niego tak aby patrzeć mu w oczy.
-To było bardziej niż piękne. Chodziłem jakiś czas do szkoły muzycznej i chciałem kontynuować naukę ale nie miałem z kim jednak teraz wydaje mi się, że jednak mam. Kochanie ty masz przepiękny głos. Powinnaś zająć się tym na poważnie...- jednak nie dane mu było dokończyć, bo po pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
-Dokończymy tę rozmowę później.- powiedziałam idąc w kierunku drzwi. Za nimi znajdowali się moi rodzice.
-Cześć- ucałowałam ich policzki.-Chodźcie do środka.- Skierowali się do salonu gdzie w fotelu siedział León.
-Mamo, tato to jest mój chłopak León. León to moi rodzice Angie i German- przedstawiłam ich sobie.-
Coś do picia?- zaproponowałam wszystkim.
-Nie córciu my tylko na chwilkę. Chcemy Ci tylko powiedzieć, że za tydzień jedziesz z nami na wieś.
-Coo?-powiedziałam z zaszklonymi oczami.
-No tak Vilu. Skończysz osiemnaście lat i dopiero będziesz mogła znowu tu wrócić.
-Ale ja nie mogę. Tu jest moje życie. To tu mam przyjaciółka i co najważniejsze chłopaka...

Rozdział 14 "Już dobrze kochanie..."

~Violetta~
-Violu, kochanie obudź się- głos Leóna docierał do mnie odbijając się echem w mojej głowie.
-Violuś.- Dopiero teraz się ocknęłam.
-León ty mnie kochasz? Justin nic między nami nie zepsuł? Ja nie próbowałam się zabić?- zadawałam mnóstwo pytań nie mogąc uspokoić oddechu.
-Skarbie kocham Cię najbardziej na świecie. Justin nic nie zepsuł a tak na marginesie to spoko gość. Ty nigdy byś czegoś takiego nie zrobiła i ja w to wierzę.-odpowiedział na moje pytania tuląc mnie do siebie. Powoli uspokajałam swój oddech.
-Już dobrze kochanie. - szepnął na co mimowolnie lekko się uśmiechnęłam.
-Która jest godzina?-zadałam pytanie.
-Piętnaście po ósmej,
-Położysz się jeszcze ze mną?
-Oczywiście.- odpowiedział krótko. Położyliśmy się a ja wtuliłam się z jego gołą klatę? Wcześniej nie zauważyłam, że jest tylko w samych dresach i bez koszulki. On jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągnął.
-Violu jesteśmy razem tak krótko a ja czuję, że to właśnie ty jesteś tą jedyną i pragnę być z tobą do końca życia. Chciałbym, żebyś wiedziała, że jesteś moim życiem i bez ciebie nie było by mnie. Tak długo Cię szukałem i w końcu znalazłem. Bardzo Cię kocham i nie zapominaj o tym.
-León czy mam to przyjąć jako oświadczyny?
-Nie Violu. Na oświadczyny jeszcze przyjdzie czas. r-Kocham Cię- powiedziałam po czym uniosłam lekko głowę by złożyć na jego ustach lekki pocałunek. Leżeliśmy tak do póki do pokoju nie wpadł Justin, a zaraz za nim Diego... z patelnią w ręku.
-Ratujcie! On chce mnie zabić!- krzyczał Bieber (Justin).
-Za co?- pytałam przez śmiech.
-Bo on zjadł wszystkie naleśniki, które własnoręcznie upiekłem.
-Ale to ich wina. To one mówiły "Zjedz nas. Prosimy. Będziemy Ci smakować. Justin zjedz nas!"- Teraz to już wszyscy wybuchneliśmy śmiechem. Ten to ma pomysły...

Rozdział 13 "Potem film mi się urwał..."

~Violetta~
-Porozmawiaj z nim.- odparła moja przyjaciółka.
-Tak też zrobię. Mogę Cie na chwilę zostawić?
-Jasne.- odpowiedziała włoszka. Wyszłam z kuchni po czym skierowałam się w stronę wyjścia na taras. Po chwili znalazłam się w wyznaczonym miejscu. Justin robił coś przy grillu a Diego i León gdzieś poszli.
-O Vilu dobrze, że przyszłaś, chciałem Ci coś powiedzieć.- zagadał chłopak.
-Słucham- odparłam.
-No, bo...- przerwał na chwilę- León powiedział, że już Cie nie kocha.- powiedział to tak szybko, że ledwo go zrozumiałam. Ułożyłam sobie to wszystko w głowie i momentalnie do oczu napłynęły mi łzy. Uciekłam do domu, gdzie popłakałam się na dobre. Zamknęłam się w łazience. Nie chciałam aby ktoś widział mnie w takim stanie. Dlaczego to tak boli? Jeszcze rano cały czas powtarzał, że mnie kocha.
-Vilu co się stało?- usłyszałam zza drzwi.
-Nic Francesca- odpowiedziałam starając się aby mój głos nie drżał. Nie chciałam jej teraz tego powiedzieć, bo wiem jak by postąpiła...
-Mam nadzieję.- odpowiedziała krótko i chyba odeszła od drzwi.
León jest dla mnie wszystkim. W tak krótkim czasie stał się moim życiem i tak po prostu powiedział, że mnie nie kocha. Otworzyła jaką szafke z której wyjęłam żyletkę. Dotknęłam zimnym metalem do wewnętrznej strony nadgarstka po czym mało myśląc przejechałam nim po ręce robiąc cienką kreskę, z której automatycznie zaczęła lecieć stróżka krwi. Zrobiłam jeszcze kilka takich kresek jednak dużo głębszych. Syczałam z bólu ale chciałam to zrobić. Musiałam... Zabrałam się do zrobienia jeszcze jednej. Ta była już na samych żyłach. Usłyszałam już tylko dźwięk otwieranych drzwi i głos Fran.
-Violka kurwa...
Potem film mi się urwał.
~Francesca~
Wiedziałam, że coś jest nie tak. Wiedziałam! Vilu coś za długo siedzi w tej łazience. Wzięłam zapasowy klucz do łazienki. Tak mamy taki na wszelki wypadek. Otworzyłam nim drzwi. To co tam zobaczyłam po prostu mnie zszokowało. A mianowicie Vilu w kałuży krwi. Obok niej leżała żyletka.
-Chłopaki!- zaczęłam krzyczeć i płakać jednocześnie. Po chwili w progu łazienki znalazł się Diego a zaraz za nim León i Justin. León podbiegł do Violetty.
-Dzwoń po pogotowie!- krzyknął. Wzięłam telefon i tak zrobiłam. Chwilę później karetka już była na miejscu.
-Możemy jechać?- zapytał León drżącym głosem.
-Jechać może tylko jedna osoba.
-To ty jedź León, daj nam znać w którym jesteście szpitalu.
-Okey.
XXX
~León~
Jesteśmy już w szpitalu. Violettę zabrali na jakąś salę. Martwię się o nią... Jednak po tym co powiedział mi Justin, nie powinienem tu być, jednak ja kocham Castillo. Jus powiedział mi, że ona już mnie nie kocha. Jest to trochę dziwne, ale mu tak do końca nie uwieżyłem. Gdyby tak było sama by mi powiedziała... On wydaje mi się taki podejrzany. Sam nie wiem dlaczego tak uważam. Martwię się o nia. Jeśli coś jej się stanie ja umrę. Moje życie bez niej nie ma sensu... Usiadłem na krzesełku niedaleko sali do której JĄ zabrano, zakryłem twarz dłońmi i po prostu zacząłem płakać, tak płakać jak dziecko. Dlaczego ona to zrobiła? Czy miała jakiś powód. Po chwili z sali MOJEJ Violi wyszedł lekarz. Podbiegłem do niego.
-Panie doktorze co z nią?- zapytałem.
-Kim pan jest dla pani Castillo?
-Narzeczonym.- musiałem skłamać, bo inaczej by mi nic nie powiedział a Vilu nie ma w mieście żadnej rodziny.
-Więc tak pani Violetta jest osłabiona, straciła bardzo dużo krwi. Jej życiu już nie zagraża niebezpieczeństwo tylko musi dużo odpoczywać. Zapewne będzie jej potrzebna konsultacja z psychiatrą.
-Dziękuję za informację. Czy można do niej wejść?
-Tak, proszę.
Nic już nie odpowiedziałem tylko wszedłem do sali. Leżała tam moja miłość. Blada, brak w niej jakiegokolwiek życia. Usiadłem na krzesełku obok łóżka i chwyciłem jej chłodną dłoń.
-Vilu kocham Cię- powiedziałem płacząc.
-León proszę wyjdź stąd.- z ledwością to usłyszałem.
-Jeśli tak będzie Ci lepiej...- powiedziałem i zmierzałem ku drzwią. Gdy zamierzałem je otworzyć do sali wpadł Justin.
-Muszę wam coś wytłumaczyć. León zostań. Więc tak: León powiedziałem Ci, że Vilu już cię nie kocha ale to nie prawda. To samo powiedziałem też tobie Violu, bo chciałem was rozdzielić ale nie wiedziałem, że możesz sobie przez to zrobić krzywdę. Kocham Cię Violetta. Przepraszam, że to zrobiłem nie wiedziałem, że to potoczy się w taki sposób. Przepraszam naprawdę tego żałuję.- zakończył i spuścił głowę. To przez niego Violetta teraz tu leży. Przez niego chciała się zabić...
XXX
-Vilu, kochanie obudź.- usłyszałam dobrze mi znany głos Leóna. Podniosłam głowę. Byłam w swoim pokoju, razem z moim chłopakiem. Więc to wszystko to był tylko sen...