~Violetta~
Po zjedzeniu śniadania chłopaki poszli do pokojów się przebrać a potem wyszli z piłką na podwórko, ja z dziewczynami zabrałyśmy się za zmywanie a rodzice pakowali rzeczy potrzebne na wyjazd. Wycierając wyspę kuchenną poczułam, że mam na swojej koszulce coś mokrego. Co się okazało Francesca rzuciła we mnie zmywakiem. Oczywiście jej oddałam. I tak cała kuchnia była w pianie.
-No to teraz mamy więcej do sprzątania.-usłyszałam głos Naty.
-Bieżmy się do pracy, bo inaczej będziemy siedzieć tutaj do wieczora.-mówiłam.
Zabrałyśmy się za ogarnianie w trakcie do kuchni przyszli chłopaki.
-A co tu się stało?-zadał pytanie zdziwiony Diego.
-Bitwa.-odpowiedziała Fran.
-Ej no bitwa bez nas.Foch.-oburzył się Fede.
-Ty lepiej nie mniej focha- mówił León przez śmiech.
-A dlaczemu?-zapytał Fede.
-A powiedzieć Ci znaczenie tego słowa?-odpowiedział pytaniem na pytanie Verdas a my wiedząc o co chodzi zaczęliśmy się śmiać. Tylko Fede taki biedaczek nie wiedział z czego w tej chwili się śmiejemy.
-Później Ci powiem.-odezwał się Diego.
-Okey.-Fede.
-Dziewczyny no to kiedy wyjdziecie, bo nie ma się przed kim popisywać...- założył ręce na piersi Maxi.
-Pamiętaj Maximiliano popisywać to ty się możesz przed swoją dziewczyną ale nasze małe to ty zostaw nam.-mój chłopak musiał to skomentować.
-Spoko, spoko.-Maxi podniósł ręce do góry w geście obronnym.
-Zaraz wyjdziemy.-powiedziała Lu a León w tym czasie podszedł do mnie i chciał się przytulić.
-Kochany aby się przytulić to musisz się przebrać. Jesteś cały spocony.-pogroziłam mu palcem.
-A buziaka chociaż dostanę?-wskazał palcem na policzek. Podeszłam bliżej aby go pocałować ale on w ostatniej chwili odwrócił głowę i pocałowałam go w usta.
-Idiota.-powiedziałam po oderwaniu się z uśmiechem
-Ale tylko twój.-odpowiada
-Ey ludzie może tak nie przy nas.-słodką konwersację musiał nam przerwać Diego.
-A ty jak się z Fran przy nas migdalicie to jest dobrze.-odpyskował León.
-Dobra to wy idźcie grać w piłkę a my pięć minut i wyjdziemy.-Naty. Chłopcy wyszli z domu a my spokojnie dokończyłyśmy sprzątanie.
-Dziewczyny my już jedziemy-do kuchni weszli moi rodzice wraz z braćmi.-Więc tak macie być grzeczni, dom ma stać na swoim miejscu. Przekażcie to też chłopakom. -tłumaczył tata.
-Dobrze.-podeszłam i cmoknęłam mamę i tatę w policzek a z braćmi przybiłam żółwika.
-My już jedziemy- odezwała się mama.
-Dobrze.- odparłam rodzice i rodzeństwo powoli wychodzili z pomieszczenia. Dziewczyny na pożegnanie rzuciły krótkie "Do widzenia". Kiedy usłyszałyśmy, że samochód wyjechał zaczęłyśmy wszystkie piszczeć jak szalone.
-Teraz poszalejemy!-krzyknęła Lu. Opuściłyśmy kuchnię i zmierzyałyśmy do mojego pokoju po koc aby wyjść na dwór. Jednak nam się nie udało. W salonie zatrzymali nas chłopaki.
-Dziewczyny już nie musicie wychodzić. Zostajemy w domu i się zabawimy. Verdas jedzie po dobry napój.- cieszył się Diego.
-Idę wziąć prysznic.-powiedział mój chłopak po drodze dając mi buziaka w czoło. Usiedliśmy na kanapie i w fotelach a ja włączyłam telewizor i na mój ulubiony kanał z muzyką czyli Eska Tv. Chłopaki rozmawiali o zbliżającym się meczu a my dziewczyny o nowej kolekcji ubrań od Gucciego. Po jakichś piętnastu minutach po schodach zszedł mój chłopak. Był ubrany w to co wcześniej a mianowicie szare spodnie z niskim stanem, czerwono-czarną bejsbolówke miał ją rozpiętą, pod spodem białą koszulkę z nadrukiem tylko koszulkę zmienił. Na nogach białe Nike Air Force a na głowie czarny z czerwonym daszkiem ful cap. W ręku trzymał swój portfel i kluczyki do samochodu.
-Violu chcesz jechać ze mną?-zapytał.
-Mogę jechać.-odpowiedziałam-tylko dom ma stać. Dziewczyny pilnujcie tych tam.-wskazałam ręką na chłopaków.
-Okey.-słowo wydobyło się z ust Fran. León złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy do przedpokoju. Tam wzięłam z wieszaka swoją torebkę.
Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do czarnego Audi R8 mojego chłopaka.
Otworzył mi drzwi a kiedy usadowiłam się w fotelu zamknął je za mną. Obszedł samochód dookoła i usiadł na miejscu kierowcy. Zapieliśmy pasy i mój chłopak ruszył. Wyjechaliśmy z mojego podwórka.
-León gdzie jedziemy?-zapytałam
-Do Buenos Aires.
-Tak daleko?
-Godzina drogi. Może pogramy w kilka pytań?-zapytał
-Możemy.
-No to ja zaczynam. Ile miałaś lat gdy pierwszy raz się całowałaś?-zadał pierwsze pytanie.
-Miałam 13 lat i... ugryzłam chłopaka.-mówiąc to zrobiłam się czerwona jak burak. León zaczął się śmiać- A ty?
-Ja miałem 12 lat i od początku dobrze mi szło-powiedział dumny z siebie. Cały czas patrzył na drogę.
-Mogę zadać Ci wszystkie pytania jeśli chcesz.- zaproponował szatyn.
-Okey.
-A więc następne pytanie. Ile miałaś lat jak pierwszy raz TO zrobiłaś?- obawiałam się tego pytania.
- Jeszcze tego nie robiłam.-odpowiedziałam jak najciszej potrafiłam.- A ty?-dodałam już odrobinę głośniej.
-Miałem 16 lat i w dodatku nie byłem zbyt trzeźwy. Były urodziny kolegi i zrobiłem właśnie to z jego siostrą.-León mówiąc to był trochę zawstydzony.
-A jak bardzo mnie kochasz?-kolejne pytanie
-Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo. A ty?
-Bardziej niż bardziej.-powiedział i położył rękę na moją noge. -Nie mam więcej pytań. -dokończył.
Do samego Buenos Aires już nie rozmawialiśmy tylko co jakiś czas posyłaliśmy sobie uśmiechy. Gdy znaleźliśmy się pod jakimś sklepem León zaparkował.
-Jakie wam wziąć piwa?
-Owocowe.
-A chcesz coś jeszcze?
-To może pójdę z tobą i kupimy jakieś chipsy i inne napoje niż te z alkoholem.
-Okey.
Kiedy wyszliśmy z samochodu León złapał mnie za ręke i razem weszliśmy do sklepu. Kupiliśmy między innymi chipsy,żelki, Pepsi, piwa. León też musiał wziąć trzy wódki, bo impreza bez tego to nie impreza.
Zapakowaliśmy wszystko do bagażnika po czym wróciliśmy do domu. Weszliśmy do domu, i poszliśmy rozpakować zakupy. W środku było dziwnie cicho.
Kiedy skończyliśmy poszliśmy na górę.
-Ey ludzie!!!!!!!-krzyknął León.
Wszyscy wylecieli z pokojów... yyy i każdy miał coś w ręku. Justin nóż, Diego garnek, Fran patelnie, Maxi łyżkę, Lu widelec, Naty pokrywkę, a Fede krzesło.
-Czy wy napadliście mi na kuchnię?-mówiłam przez śmiech.
-Idziemy się bawić!-Diego
Przenieśliśmy wszystko do salonu a tam dopiero zaczęła się zabawa.
&&&&&&&&&&
3 godziny później
Wszyscy jesteśmy już dobrze wstawieni.
-Eyy gramy w butelkę?
-Dawajcie!- wzięli butelkę-Zakręcił Fede. Wypadło na mnie.
-Masz pocałować Verdasa z języczkiem! Ha! -Usiadłam Leońowi na kolanach i zaczęłam całować go tak jak mi kazano. Jego ręce powędrowały na moje pośladki. Kiedy się od niego oderwałam szepnął mi na ucho
-Chodźmy do twojego pokoju.-wstaliśmy oboje lekko się chwiejąc.
-Wy jak chcecie to sobie grajcie a my idziemy do mnie. Złapałam Leóna za rękę i skierowaliśmy się w stronę schodów. Usłyszeliśmy za nami tylko:
-Uuuuuuuuu.
Po chwili byliśmy już w pokoju. León już na samym wejściu przygwoździł mnie do ściany i zaczął namiętnie całować.
Dalej już można się domyślić co się stało....
~*~*~*~*~*~*~*~
1 komentarz~next
No niezle pierwszy raz violi
OdpowiedzUsuńImprwza w domu to sie dzieje
Hehe
Czekam na nexta!
Super opowiadanie!:*
Oby tak dalej