piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział 24 "Nie najlepiej się czuję"

~Dwa miesiące później~
~Violetta~                                                                                                                                                                                             Przez te dwa miesiące nic się nie zmieniło. Nie wróciłam do Buenos Aires. Zdecydowałam, że zostanę z rodzicami. Co ze mną i Leónem? Jesteśmy razem i nie zamierzamy się w najbliższym czasie rozstawać. Bardzo się kochamy a chłopak jakby mógł zostawałby ze mną i do szkoły nie chodził. Przyjeżdża do mnie codziennie po szkole. Cieszymy się,że jesteśmy razem. Dziś się źle czuję i do szkoły nie idę a jest sam środek tygodnia czyli środa. Od rana wymiotuje, kręci mi się w głowie. Mama za wszelką cenę chce zaciągnąć mnie do lekarza. W tej chwili leżę w łóżku w swoim pokoju. Usłyszałam, że dzwoni mi telefon. Wzięłam telefon do ręki i spojrzałam na wyświetlacz: León.
 -Cześć misiu-odebrałam                                                                                                                                                      
 -Obudziłem cię?-zapytał                                                                                                                                                     -Nie po prostu dziś nie czuję się najlepiej.
-Za niedługo będę.-powiedział                                                                                                                                            -Ale León...-nie dane mi było dokończyć, bo chłopak się rozłączył a ja poczułam, że muszę jak najszybciej dostać się do łazienki. Pobiegłam tam i już wiadomo co się stało. Kiedy już przestało mnie mączyć wstałam z podłogi na której siedziałam i zaczęłam myć zęby. Kiedy już to zrobiłam wróciłam do pokoju pod ciepłą kołderkę. Po jakichś piętnastu minutach usłyszałam ciche pukanie do drzwi.                                                                                                                                                                     -Można?-zza nich wyłoniła się moja mama.                                                                                                                  -Tak, proszę.-odpowiedziałam. Mama weszła do pokoju i przysiadła na końcu mojego łóżka.        -Violu możemy porozmawiać?-zadała pytanie                                                                                                  -Jasne.-odparłam podnosząc się na łokciach.
-Mam takie jedno pytanie.-mówiła starając się na mnie nie patrzeć.                                                           -No wyduś to z siebie.-zachęcałąm ją.                                                                                                                             -Violetto czy ty już TO robiłaś?-wypowiedziała to pytanie podkreślając słowo TO. Poczułam, że się czerwienie. Obie nie lubiłyśmy rozmawiać na takie tematy.                                                                      -Robiłam. Dlaczego pytasz?                                                                                                                                               -Violu, bo te objawy mówią same za siebie.-patrzyła na mnie z powagą w oczach.-Miałaś miesiączkę?-kolejne pytanie skierowane w moją stronę. Dopiero teraz sobie uświadomiłam,że od tamtej pory nie miałam okresu. Boże jeśli ja jestem w ciąży...                                                                                                                                                                                      -Od dwóch miesięcy nie miałam.-poczułam, że do moich oczu napływają łzy.                                        -Jadę do miasteczka do apteki.- wstała i skierowała się w stronę drzwi a ja w tej chwili dałam upust swoim łzą. Tuż przed tym jak mama chciała otworzyć drzwi. Ktoś je otworzył. To był León. -Dzień dobry-przywitał się grzecznie po czym spojrzał na mnie. Wymijając mamę podbiegł do mnie i mocno przytulił.                                                                                                                                                          -Pół godziny i będę z powrotem.-powiedziała po czym zniknęła za drzwiami.                                           -Co się stało kochanie? Czemu płaczesz?-zadawał pytania.                                                                                  -Po prostu bardzo boli mnie brzuch-skłamałam.                                                                                                       -Połóż się spać. Cały czas tu będę.-pocałował mnie w czoło po czym wtuliłam się w niego i zasnęłam. Kiedy się obudziłam León tak jak mówił cały czas był ze mną.                                                    -Cześć kochanie.-nachylił się i lekko mnie pocałował.-wstaniesz.- Była tu twoja mama. Powiedziała, że jak wstaniesz masz przyjść do niej do kuchni.                                                             -Długo spałam?                                                                                                                                                                           -Z jakieś dwie godzinki.                                                                                                                                                         -A ty?                                                                                                                                                                                                -Też spałem. Chodźmy na dół. - podniósł się z łóżka i pomógł mi wstać. Wyszliśmy z pokoju i powoli zeszliśmy po schodach. Im bliżej kuchni tym bardziej się bałam. Kiedy się tam znaleźliśmy mama podała mi test ciążowy do ręki i kazała iść do łazienki. Otworzyłam pudełko i wyjęłam całą jego zawartość na umywalkę. Przeczytałam instrukcję i postępowałam zgodnie z nią. Kiedy skończyłam położyłam go na podłodze i sama na niej usiadłam. Wpatrywałam się w niego tępo, bez jakiegokolwiek uczucia. Siedziałam tak z 15 minut, kiedy uświadomiłam sobie, że na nim pojawiły się dwie kreski. Boże ja jestem w ciąży... Niewiele myśląc wybiegłam z łazienki i rzuciłam się w ramiona Leónowi. Zaczęłam płakać. Nie mogę być w ciąży.
-León jestem w ciąży.- szepnęłam. Czułam, że jest w szoku. Przez chwile w ogóle się nie ruszał. Dopiero po jakimś czasie przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej.
-Będę tatą! Nawet nie wiesz jak się ciesze kochanie!-wykrzyknął. Tylko szkoda, że ja się nie cieszyłam. Poczułam, że bierze mnie na ręce i przemieszczamy się gdzieś. Poczuła, że siada. Oderwałam się lekko od niego i nadal załzawionymi oczami spojrzałam na pomieszczenie. Siedzieliśmy na kanapie w salonie.
-Skarbie spójrz na mnie.- usłyszałam jego głos. Odsunęłam się aby móc mu spojrzeć w oczy.          - Skarbie  będziemy mieli takiego małego Verdaska i teraz zostaje nam się tylko cieszyć. Stało się i już się nieodstanie. To owoc naszej pięknej miłości i proszę nie smuć się. Damy sobie radę. Jestem pewien, że nasi rodzice będą chętni aby pomagać nam przy małym bobasku i na pewno skończymy szkoły. Dopiero co się dowiedziałem a już kocham to dziecko i wiem, że ty i ono to cały mój świat.-zakończył i pocałował mnie kładąc rękę na moim brzuchu. Dzięki jego przemowie zaczęłam się cieszyć z tego, że już nie długo będę mogła przytulić do siebie takie malutkie dziecko, które będzie moje i Leóna. Nikogo więcej.
************************************************

niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 23 "A dlaczemu?"

~Violetta~
Po zjedzeniu śniadania chłopaki poszli do pokojów się przebrać a potem wyszli z piłką na podwórko, ja z dziewczynami zabrałyśmy się za zmywanie a rodzice pakowali rzeczy potrzebne na wyjazd. Wycierając wyspę kuchenną poczułam, że mam na swojej koszulce coś mokrego. Co się okazało Francesca rzuciła we mnie zmywakiem. Oczywiście jej oddałam. I tak cała kuchnia była w pianie.
-No to teraz mamy więcej do sprzątania.-usłyszałam głos Naty.
-Bieżmy się do pracy, bo inaczej będziemy siedzieć tutaj do wieczora.-mówiłam.
Zabrałyśmy się za ogarnianie w trakcie do kuchni przyszli chłopaki.
-A co tu się stało?-zadał pytanie zdziwiony Diego.
-Bitwa.-odpowiedziała Fran.
-Ej no bitwa bez nas.Foch.-oburzył się Fede.
-Ty lepiej nie mniej focha- mówił León przez śmiech.
-A dlaczemu?-zapytał Fede.
-A powiedzieć Ci znaczenie tego słowa?-odpowiedział pytaniem na pytanie Verdas a my wiedząc o co chodzi zaczęliśmy się śmiać. Tylko Fede taki biedaczek nie wiedział z czego w tej chwili się śmiejemy.
-Później Ci powiem.-odezwał się Diego.
-Okey.-Fede.
-Dziewczyny no to kiedy wyjdziecie, bo nie ma się przed kim popisywać...- założył ręce na piersi Maxi.
-Pamiętaj Maximiliano popisywać to ty się możesz przed swoją dziewczyną ale nasze małe to ty zostaw nam.-mój chłopak musiał to skomentować.
-Spoko, spoko.-Maxi podniósł ręce do góry w geście obronnym.
-Zaraz wyjdziemy.-powiedziała Lu a León w tym czasie podszedł do mnie i chciał się przytulić.
-Kochany aby się przytulić to musisz się przebrać. Jesteś cały spocony.-pogroziłam mu palcem.
-A buziaka chociaż dostanę?-wskazał palcem na policzek. Podeszłam bliżej aby go pocałować ale on w ostatniej chwili odwrócił głowę i pocałowałam go w usta.
-Idiota.-powiedziałam po oderwaniu się z uśmiechem
-Ale tylko twój.-odpowiada
-Ey ludzie może tak nie przy nas.-słodką konwersację musiał nam przerwać Diego.
-A ty jak się z Fran przy nas migdalicie to jest dobrze.-odpyskował León.
-Dobra to wy idźcie grać w piłkę a my pięć minut i wyjdziemy.-Naty. Chłopcy wyszli z domu a my spokojnie dokończyłyśmy sprzątanie.
-Dziewczyny my już jedziemy-do kuchni weszli moi rodzice wraz z braćmi.-Więc tak macie być grzeczni, dom ma stać na swoim miejscu. Przekażcie to też chłopakom. -tłumaczył tata.
-Dobrze.-podeszłam i cmoknęłam mamę i tatę w policzek a z braćmi przybiłam żółwika.
-My już jedziemy- odezwała się mama.
-Dobrze.- odparłam rodzice i rodzeństwo powoli wychodzili z pomieszczenia. Dziewczyny na pożegnanie rzuciły krótkie "Do widzenia". Kiedy usłyszałyśmy, że samochód wyjechał zaczęłyśmy wszystkie piszczeć jak szalone.
-Teraz poszalejemy!-krzyknęła Lu. Opuściłyśmy kuchnię i zmierzyałyśmy do mojego pokoju po koc aby wyjść na dwór. Jednak nam się nie udało. W salonie zatrzymali nas chłopaki.
-Dziewczyny już nie musicie wychodzić. Zostajemy w domu i się zabawimy. Verdas jedzie po dobry napój.- cieszył się Diego.
-Idę wziąć prysznic.-powiedział mój chłopak po drodze dając mi buziaka w czoło.  Usiedliśmy na kanapie i w fotelach a ja włączyłam telewizor i na mój ulubiony kanał z muzyką czyli Eska Tv.  Chłopaki rozmawiali o zbliżającym się meczu a my dziewczyny o nowej kolekcji ubrań od Gucciego. Po jakichś piętnastu minutach po schodach zszedł mój chłopak. Był ubrany w to co wcześniej a mianowicie szare spodnie z niskim stanem, czerwono-czarną bejsbolówke miał ją rozpiętą, pod spodem białą koszulkę z nadrukiem tylko koszulkę zmienił. Na nogach białe Nike Air Force a na głowie czarny z czerwonym daszkiem ful cap. W ręku trzymał swój portfel i kluczyki do samochodu.
-Violu chcesz jechać ze mną?-zapytał.
-Mogę jechać.-odpowiedziałam-tylko dom ma stać. Dziewczyny pilnujcie tych tam.-wskazałam ręką na chłopaków.
-Okey.-słowo wydobyło się z ust Fran.  León złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy do przedpokoju. Tam wzięłam z wieszaka swoją torebkę.
Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do czarnego Audi R8 mojego chłopaka.
Otworzył mi drzwi a kiedy usadowiłam się w fotelu zamknął je za mną. Obszedł samochód dookoła i usiadł na miejscu kierowcy. Zapieliśmy pasy i mój chłopak ruszył. Wyjechaliśmy z mojego podwórka.
-León gdzie jedziemy?-zapytałam
-Do Buenos Aires.
-Tak daleko?
-Godzina drogi. Może pogramy w kilka pytań?-zapytał
-Możemy.
-No to ja zaczynam. Ile miałaś lat gdy pierwszy raz się całowałaś?-zadał pierwsze pytanie.
-Miałam 13 lat i... ugryzłam chłopaka.-mówiąc to zrobiłam się czerwona jak burak. León zaczął się śmiać- A ty?
-Ja miałem 12 lat i od początku dobrze mi szło-powiedział dumny z siebie. Cały czas patrzył na drogę.
-Mogę zadać Ci wszystkie pytania jeśli chcesz.- zaproponował szatyn.
-Okey.
-A więc następne pytanie. Ile miałaś lat jak pierwszy raz TO zrobiłaś?- obawiałam się tego pytania.
- Jeszcze tego nie robiłam.-odpowiedziałam jak najciszej potrafiłam.- A ty?-dodałam już odrobinę głośniej.
-Miałem 16 lat i w dodatku nie byłem zbyt trzeźwy. Były urodziny kolegi i zrobiłem właśnie to z jego siostrą.-León mówiąc to był trochę zawstydzony.
-A jak bardzo mnie kochasz?-kolejne pytanie
-Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo. A ty?
-Bardziej niż bardziej.-powiedział i położył rękę na moją noge. -Nie mam więcej pytań. -dokończył.
Do samego Buenos Aires już nie rozmawialiśmy tylko co jakiś czas posyłaliśmy sobie uśmiechy. Gdy znaleźliśmy się pod jakimś sklepem León zaparkował.
-Jakie wam wziąć piwa?
-Owocowe.
-A chcesz coś jeszcze?
-To może pójdę z tobą i kupimy jakieś chipsy i inne napoje niż te z alkoholem.
-Okey.
Kiedy wyszliśmy z samochodu León złapał mnie za ręke i razem weszliśmy do sklepu. Kupiliśmy między innymi chipsy,żelki, Pepsi, piwa. León też musiał wziąć trzy wódki, bo impreza bez tego to nie impreza.
Zapakowaliśmy wszystko do bagażnika po czym wróciliśmy do domu. Weszliśmy do domu, i poszliśmy rozpakować zakupy. W środku było dziwnie cicho.
Kiedy skończyliśmy poszliśmy na górę.
-Ey ludzie!!!!!!!-krzyknął León.
Wszyscy wylecieli z pokojów... yyy i każdy miał coś w ręku. Justin nóż, Diego garnek, Fran patelnie, Maxi łyżkę, Lu widelec, Naty pokrywkę, a Fede krzesło.
-Czy wy napadliście mi na kuchnię?-mówiłam przez śmiech.
-Idziemy się bawić!-Diego
Przenieśliśmy wszystko do salonu a tam dopiero zaczęła się zabawa.
&&&&&&&&&&
3 godziny później
Wszyscy jesteśmy już dobrze wstawieni.
-Eyy gramy w butelkę?
-Dawajcie!- wzięli butelkę-Zakręcił Fede. Wypadło na mnie.
-Masz pocałować Verdasa z języczkiem! Ha! -Usiadłam Leońowi na kolanach i zaczęłam całować go tak jak mi kazano. Jego ręce powędrowały na moje pośladki. Kiedy się od niego oderwałam szepnął mi na ucho
-Chodźmy do twojego pokoju.-wstaliśmy oboje lekko się chwiejąc.
-Wy jak chcecie to sobie grajcie a my idziemy do mnie. Złapałam Leóna za rękę i skierowaliśmy się w stronę schodów. Usłyszeliśmy za nami tylko:
-Uuuuuuuuu.
Po chwili byliśmy już w pokoju. León już na samym wejściu przygwoździł mnie do ściany i zaczął namiętnie całować.
Dalej już można się domyślić co się stało....
~*~*~*~*~*~*~*~
1 komentarz~next

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 22 "Duch i nas dwóch"

Rozdział 22
~Violetta~
Obudziłam się o 10. León jeszcze spał więc lekko wysunęłam się z jego silnych obejmujących mnie ramion. Zabrałam z szafy szarą koszulkę w białe kropki, brzoskwiniową spódniczkę i szare trampki. Jak najciszej potrafiłam wyszłam z pokoju. Po chwili znalazłam się w łazience. Po wykonaniu wszystkich porannych czynności wyszłam z zaparowanego pomieszczenia i udałam się do pokoju. León jeszcze spał ale postanowiłam go obudzić, bo jest już 10:30 i za chwilę śniadanie.
- León...-powiedziałam lekko nim potrząsając. Takie budzenie przecież i tak nic nie da. Usiadłam na łóżku po czym nachyliłam się nad nim i złożyłam delikatny  pocałunek na jego ustach. Po chwili zaczął je oddawać a ja czując to lekko się od niego odsunęłam.
-Chcę jeszcze.-zamruczał cichotko
-Jak wstaniesz to dostaniesz.-odpowiedziałam.
-Ale Violu...
-Wstawaj.
Szatyn podniósł się na łokciach.
-Kochanie która jest godzina?-zadał pytanie.
-10:35. Wstawaj, bo zaraz śniadanie.-chłopak niechętnie wstał z łóżka. León wychodząc z pokoju złożył na moim czole buziaka po czym obdarował mnie uśmiechem.
-Zaraz wracam.-powiedział i zniknął za drzwiami mojego pokoju.
Zabrałam się za ścielenie łóżka. Kiedy skończyłam usiadłam przy biurku i otworzyłam mój laptop. Weszłam na facebooka i dodałam zdjęcie które Lu zrobiła nam wczoraj.

Dodałam opis:
Kocham Cię najbardziej na świecie skarbie- z León Verdas.
Odwiedziłam jeszcze kilka innych portali społecznościowych. Kiedy zamierzałam zamknąć komputer, ktoś zasłonił mi oczy. Na początku myślałam kto to mógł być ale po chwili poczułam zapach perfum Leóna.
-Zgadnij kto!-powiedział.
-No nie wiem, tata?
-Wybacz ale nie mam jeszcze dzieci.- oburzył się.
-No to Ludmi?
-Dobra widzę, że sama sobie z tym zadaniem nie poradzisz, więc mała podpowiedź:Ten ktoś jest bardzo przystojny...-
-To pewnie Fede-przerwałam mu.
-Ej no teraz to już przesadziłaś.-zabrał dłonie a ja wstałam z krzesła. Siedział na łóżku z podkówką na buzi i z założonymi ręcami na klatce piersiowej.
-Kochanie przecież wiedziałam, że to ty.-odezwałam się siadając na łóżko na przeciwko niego. Położyłam ręce na jego kolanach.
-Musisz mnie teraz ładnie przeprosić.-powiedział.
Przysunęłam się do niego i namiętnie pocałowałam.
-A tak wystarczy?- powiedziałam kiedy się od siebie oderwaliśmy z powodu braku powietrza.
-Jeszcze troszeczkę by się przydało.
-León musimy zejść na śniadanie. Później. Obiecuję.
-Wierzę. Idziemy.
Jak on słodko wygląda. Ma na sobie szare rurki z lekko opuszczonym stanem, białą koszulkę i czerwono-siwą bejsbolówkę a na głowie czerwony full cap, do tego białe Nike Air Force. León złapał mnie za rękę i razem zeszliśmy na dół. To co zobaczyliśmy w salonie było dziwne. Fede kłócił się z Jacobem o to, że on chce oglądać "Duch i nas dwóch" a mój brat Spangeboba Kanciastoportego. Prawie wszyscy turlali się po podłodze ze śmiechu łącznie z moim chłopakiem. Prawie wszyscy turlali się po podłodze ze śmiechu łącznie z moim chłopakiem. Nagle do pomieszczenia wszedł tata.
-Dzieciaki na śniadanie.-musiał krzyknąć, bo w pokoju i tak był straszny hałas.
-Idziemy.-powiedziałam.
Fede odłożył pilot na komodę pod telewizorem, a Jacob już pobiegł do jadalni. Federico idąc do jadalni cały czas patrzył w dół.
-Nie martw się. Bajkę obejrzymy później...-León poklegał go po plecach. Nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem a razem z nim cała reszta łącznie ze mną. Kiedy znaleźliśmy się już w danym miejscu zasiedliśmy do stołu.
-No to co dziś będziecie robić?-zapytała mama.
-Chyba z chłopakami po kopiemy piłkę.-odezwał się Diego.-Co wy na to?-skiedował pytanie do chłopaków.
-Jak dla mnie niezły pomysł.-powiedział a Fede i Maxi tylko pokiwali głowami.
-A wy dziewczyny.-ciągnęła mama.
-A my będziemy obserwować naszych mężczyzn.-mówiła Ludmila. Wtedy wszystkie spojrzałyśmy na naszych kochanych chłopaków.
-My za to zostawiamy wam dom, bo jedziemy do cioci Any na trzy dni.-Ana to siostra mojej mamy.
-Dziś jedziecie?-zadałam pytanie.
-Tak. Za jakieś dwie godziny. Uprzedzam: tylko grzecznie mi tu.- i w tym momencie każdy posłał sobie porozumiewawcze spojrzenia.
No to będzie zabawa.
~*~*~*~*~*~*~

niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 21 "Przyjdę później"

~Violetta~
To był León. Co on tu robi? Moje serce cieszy się na jego widok...
-O Viola.- powiedziała Fran. Oczy wszystkich skierowały się na mnie. Zeszłam powoli na dół. Kiedy już się tam znalazłam podeszły do mnie dziewczyny.
-Co on tu robi?-zapytałam
-Musicie porozmawiać.- odpowiedziała Francesca ignorując moje pytanie. Wszyscy zebraliśmy się w jednym miejscu. León stał z opuszczoną głową za Federico. Każdy o czymś rozmawiał, tylko ja i on jesteśmy cicho.
-León możemy porozmawiać.- zapytałam za nim pomyślałam. Spojrzał na mnie smutnymi oczami.
-Tak.- odpowiedział cicho.

-Chodźmy do mojego pokoju.-odezwałam się wbijając wzrok w podłogę. Szatyn ruszył w moją stronę a ja odwróciłam się na pięcie i skierowałam się na schody. Po chwili bylam już w swoim pokoju. León był za mną a wywnioskowałam to z tego, że jak znalazłam się w pokoju po chwili zamknęły się drzwi. Powoli odwróciłam się do niego. Stał. Stał tam z recami w kieszeniach swoich niebieskich rurek.
-León przepraszam.- powiedziałam prawie niesłyszalnie. Chłopak podniósł na mnie wzrok.
-Violetto to nie ty powinnaś przepraszać. To Camila powinna przeprosić. To wszystko przez nią.
-León ale to ja uciekłam nie wyjaśnijąc Ci niczego.- czułam, że zaraz się rozpłacze. Dłużej nie mogłam utrzymać uczuć na wodzy. Rzuciłam mu się w ramiona i po prostu rozpłakałam. Na początku był trochę zaskoczony ale oddał uścisk.
-Ciiii. Spokojnie Violu.-nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się na moim łóżku.
-León proszę wybacz mi to. Już nigdy tak się nie zachowam. Będę wyjaśniać wszystko z Tobą a nie wyciągać pochopne wnioski.- odsunęłam się od niego tak aby spojrzeć w jego czmaragdowe oczy.
-Violu nie mam czego Ci wybaczać. Wiedz, że Cię kocham najbardziej na świecie.
-Ja też.- powiedziałam już lekko uśmiechnięta.
-Ty też co?-zapytał z tym swoim wspaniałym uśmiechem.
-Kocham Cię León. Cały czas Cię kochałam i będę kochać. Znów się w niego wtuliłam a gdy się odsunęłam złączyliśmy nasze usta w pocałunku.
-Idziemy na dół?-zapytałam po oderwaniu się od siebie.
-Tak. Chodźmy, bo zaraz zaczną się niecierpliwić.
-León kochanie a tak w ogóle jak się tu znalazłeś?To przez Fran, tak?
-Nie tylko Fran maczała w tym palce.-mówiąc to objął mnie w pasie i powoli szliśmy do salonu.
-Czyli jesteśmy razem?-zapytałam.
-Ja chcę być z Tobą już nazawsze.
-Ja też.-nawet nie spostrzegłam a już byliśmy w salonie. Wszyscy patrzyli na nas z ogromnymi uśmiechami na twarzy.
-Pogodziliście się?-zadał pytanie Federico.
-A nie widać?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Violu, Violu mama woła na kolację.-do pokoju wpadł Jacob.
-Dobrze już idziemy.-odparłam-León to jest mój młodszy brat Jacob.-zwróciłam się do MOJEGO chłopaka.
-Cześć jestem León, chłopak Violetty. -podał młodemu rękę a on z chęcią ją chwycił i lekko potrząsnął.
-Chodźmy już, pierwsza gwiazdka jest na niebie!-krzyknął mój młodszy braciszek.
-Idziemy, idziemy.-każdy złapał swoją drugą połówkę za rękę, tylko Justin taki samotny. Kiedy znaleźliśmy się w jadalni każdy wziął po listku opłatku i zaczęliśmy składać sobie nawzajem życzenia.
-Violu życzę ci szczęścia, pomyślności i zdrowia. Spełniaj swoje marzenia i nie zwracaj uwagi na tych którzy robią wszystko abyś nie dotarła do celu. Bardzo Cię kocham skarbie. -w tej chwili złożyłam na jego ustach leciutki pocałunek potem on ułamał kawałek mojego opłatka i włożył sobie do ust.
-Życzę Ci wszystkiego co najlepsze Leónie. Abyś zawsze dąrzył do celu. Kocham Cię.-teraz ja ułamałam opłatek. Podeszli do nas moi rodzice.
-Kochani życzymy wam dużo szczęścia, pomyślności, wytrwałości w związku. No i żebyście byli razem jak długo się da.-mówiła mama.
Potem to my złożyliśmy im życzenia tak jak wszystkim innym. Zasiedliśmy do wspólnej kolacji a po kolacji były prezenty. Od moich rodziców każdy z nas dostał po kolorowym zegarku. Ja dałam Leónowi zawieszkę z serduszkiem i napisem Leonetta,  sama miałam taką samą i żel pod prysznic i perfumy z Nike.Takie jak on używa. A od niego złoty łańcuszek z tym samym napisem. Każdy wymienił się prezentami a późną nocą poszliśmy do mojego pokoju. Gadaliśmy, śmialiśmy się i w ogóle.
-My już będziemy szli do pokojów.-powiedziała Naty.
-Tak, bo która już jest godzina.-odezwał się Maxi
-Spoczko.-powiedziałam- wszyscy wyszli z pokoju.-Dobranoc!- krzyknęłam za nimi.
-Idę wziąć prysznic.Zaczekasz tu?-zapytał.
-Ty skorzystaj z łazienki tutaj a ja na dole.-mówiłam.
-Okey.- wzięłam piżamę i skierowałam się do łazienki na dole.
Wzięłam szybki prysznic po czym ubrałam się i wróciłam do pokoju.
León już siedział na moim łóżku i co miał w ręku? Swoją koszulkę, do której ja się przez trzy miesiące tuliłam.
-Violu to ta koszulka robiła pod kołdrą?- uśmiechał się a ja za to byłam czerwona jak pomidor. Odwróciłam się tyłem do niego. Nie chciałam by mnie teraz widział. Jednak po chwili poczułam jego dłonie na swoim brzuchu.
-Violu nie ważne. Chodźmy spać.
Podłożyliśmy się na łóżku a ja się w niego wtuliłam. Kiedy już zasypiałam usłyszałam głos mamy.
-Violu...-nie dokończyła- León? A co ty robisz w sypialni Violetty? Już do siebie.- powiedziała.
-Później przyjdę.-szepnął mi na ucho po czym wyszedł do sypialni którą dzieli z Fede.
-Co chciałaś mamo?-zapytałam
-Już nic. Dobranoc.-wyszła z mojego pokoju. Po jakichś piętnastu minutach poczułam, że ktoś się obok mnie kładzie. Odwróciłam się i wtuliłam w umięśnioną klatę mojego chłopaka.
~*~*~*~*~*~*~
Mam dla kogo dodawać tutaj posty?

piątek, 7 sierpnia 2015

Notka....

Hej!
Jestem smutna...
Jest tak dużo wyświetleń a komentarzy tyle co "kot napłakał"
Wam napisanie komentarza zajmie tylko chwilkę a dzięki temu na mojej twarzy pojawi się ogromny uśmiech. Co niektórzy wiedzą o co mi chodzi...
Pokażcie mi, że mam dla kogo dodawać tutaj posty. Jak nie to blog zostanie zawieszony a w najgorszym wypadku usunięty.
Pozdrawiam.
Kasia B.

wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 20 "Oni się kochają..."

~Violetta~
Podniosłam do góry głowę. To była cała nasza paczka: Ludmila, Naty, Fran, Justin, Diego, Fede i Maxi.
-No hej!-powiedzieli wspólnie.
Wytarłam szybko ręce w ściereczkę a potem po prostu rzuciłam się na Lu aby ją uściskać.
-Boże tak się za wami stęskniłam...-mówiłam tuląc każdego po kolei.
-Skąd się tu wzięliście?- zapytałam stając przed nimi
-Podziękuj swoim rodzicom. Będziemy tu przez tydzień.- odparła Francesca. Spojrzałam się na rodziców którzy stali przytuleni do siebie i obserwowali nas.
-Dziękuję.- wypowiedziałam te słowa już prawie płacząc ze szczęścia. Oni tylko mnie przytulili. Po chwili podbiegli do mnie bracia aby ich też przytulić... Jak wszyscy to wszyscy.
-To ja was zaprowadzę do waszych sypialni.- odezwała się mama.
-Dobrze! A potem zabierzemy się do pracy. Przecież musimy jakoś podziękować za gościnę!- krzyknął uradowany Diego.
-A my jesteśmy zawsze zwarci i gotowi do pomocy!-zawtórował mu Fede.
Poszli na górę a ja zostałam sam na sam z tatą.
-Tato czyj to pomysł?-zadałam pytanie. -Nasz. Wiedzieliśmy, że z chęcią byś się z nimi zobaczyła. A z resztą bardzo lubimy ich wszystkich i porozmawialiśmy z ich rodzicami dlatego zostaną tutaj przez ten tydzień.
-Dziękuję. Jesteście najlepsi.
-Przecież wiem.- odpowiedział tata przytulając mnie do siebie. Po chwili oderwałam się od niego i poszłam na górę. Na schodach minęłam się z mamą.
-Dziękuję.- odezwałam się.
-Nie ma za co. Przydzieliłam im już pokoje.
-Jeszcze raz dzięki.
Mama tylko kiwnęła głową i poszła a ja ruszyłam w wyznaczone miejsce.
Na korytarzu stała grupka moich przyjaciół i jak tylko mnie zobaczyli odezwał się Diego:
-Właśnie szliśmy do kuchni pomóc w przygotowaniach wkońcu dziś Wigilia.
-Zaraz pójdziemy. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że w te Święta będziemy razem.-powiedziałam po czym podeszłam do nich i zrobiliśmy wspólnego miśka.
-No to idziemy?-zapytał Fede.
-Jasne.- zeszliśmy na dół.
-To dzieciaki zabieramy się za robotę. Violetta, Justin, Francesca...
Potem zajęliśmy się przygotowaniami.
~Trzy godziny później~
Pora aby ubrać choinkę. Tata umieścił ją w jadalni a Diego, mama i Justin poszli na strych po ozdoby. Kiedy je już przynieśli zaczęliśmy ozdabiać świąteczne drzewko. W pewnym momencie podeszła do mnie Francesca. To chyba odpowiednia chwila aby zadać jej kilka pytań.
-León nie chciał przyjechać?
-On się zmienił. Załamał się po twoim wyjeździe. Zamknął się w sobie. Była byś w stanie mu wybaczyć?
-Nie wiem Francesca. To zdjęcie...-nie dane mi było dokończyć, bo włoszka mi przerwała.
-To zdjęcie to zwykły fotomontaż. A to-wyjeła z kieszeni swój smartfon-jest prawdziwe. To było zdjęcie moje i León'a jak się żegnaliśmy przed lekcjami. Boże jaka ja jestem głupia. Uciekłam do swojego pokoju gdzie dałam łzą upust. Lały się po moich policzkach i moczyły poduszkę, którą przytulałam.
~Francesca~
Viola już zna prawdę. Oni się kochają, ja muszę coś zrobić. Porozmawiam z resztą i razem może coś wymyślimy. Trzeba im pomóc. Rodzice Violetty opowiadali nam, że na początku było z nią źle. Często płakała, zamykała się w pokoju... Po jakimś czasie zajęła się czymś innym aby tylko nie myśleć. Ona sama nawet nie chce o tym myśleć. Biedna Vils. Mam pomysł jak ich pogodzić.
~Violetta~
Nie mogę tak. Są święta. Przyjechali tu moi przyjaciele. Nie mogę okazywać smutku. Chociaż tak bardzo żałuję tego, że z nim nie wyjaśniłam tego ale... Koniec. Nie będę płakać. Wyszłam z pokoju i po schodach zeszłam do kuchni. Jednak tam była tylko moja mama.
-Violu reszta poszła się przebrać ty też idź. Jest już 15 a o 18 usiądziemy do kolacji. A wy potrzebujecie sporo czasu aby się ogarnąć.
-Okey.- wróciłam na chwilę do pokoju a potem poszłam do łazienki aby wziąć prysznic. Po powrocie do pokoju  otworzyłam szafę. Wyjęłam z niej miętową od talii długą sukienkę miała złoty pasek a góra była biała z koronką. Do tego wybrałam białe szpilki. Włosy rozczesałam i lekko upiełam szeroką spinką. Zrobiłam też lekki make-up. Spojrzałam na zegarek. Te wszystkie czynności zajęły mi tylko dwie godziny.
Zdecydowałam się zejść na dół. Stając na samej górze schodów zobaczyłam, że ktoś dołączył do moich przyjaciół. Ten ktoś siedział i rozmawiał z Federico. To...