~Violetta~
(...) siedział pewny zielonooki szatyn.
-Kim jesteś?- zapytałam
-Jestem León Verdas. Nowy uczeń w waszym liceum. To ja cię złapałem kiedy straciłaś przytomność.
-A czemu tu siedzisz?
-Bo się o ciebie bardzo martwię.
-Jestem Violetta.
-A teraz nie ruszaj się nigdzie, idę po lekarza.- powiedział.
-Bardzo śmieszne- odparłam z nutką ironii w głosie. Usłyszałam tylko jego śmiech zza drzwi. Jak mam się ruszać z tym wszystkim przyczepionym do mojego ciała? No jak? Po chwili do sali wszedł León z dwoma mężczyznami w bialych fartuchach. Wspominałam już, że León jest bardzo przystojny? (od aut. zdj na dole).
-Dobry wieczór Violetto.- powiedział jeden z gości a drugi podszedł i odpiął ode mnie cały sprzęt po czym wyszedł.
-Co mi jest?- zapytałam.
-Już wszystko w porządku. Jesteś trochę odwodniona i chyba nie jadłaś śniadania. Już dziś możesz wracać do domu.
-Czy jest tu moja siostra?
-Nie ale jest szwagier.
-Może go doktor poprosić?
-Tak. Życzę miłego wieczoru- powiedział spoglądając na mnie i na szatyna.
-Dziękuję.- odpowiedziałam krótko. Po chwili do sali wszedł David.
-Cześć- powiedział- od teraz nie wychodzisz z domu jeśli nie zjesz śniadania.- kontynuował.
-Dlaczego nie ma Marii?
-Nie chciała brać ze sobą Vic'a. Dlatego jestem tu ja. A co nie cieszysz się na mój widok?- zażartował.
-Nie- powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Wy się znacie?- zapytałam.
-Tak. Moi rodzice od pewnego czasu współpracują z Davidem.- powiedział León, który rozsiadł się na krzesełku na co szwagier się uśmiechnął.
-Ubieraj się- podał mi jakieś ubrabia-a ty León chodź ze mną na korytarz.- kontynuował po czym obaj wyszli. Szybko się ubrałam. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Była 22:30. O Boże! Ile czasu ja tak spałam?! Mimo to i tak odczuwam zmęczenie. Wyszłam z pomieszczenia i razem z chłopakami wyszliśmy do samochodu. Jechaliśmy w ciszy. David odwiózł najpierw Leóna. Jednak mieszka całkiem nie daleko mnie. Ma jakieś 200 metrów do mojego domu i 300 do szkoły. Weszłam do domu i nie obyło się bez pytań Marii czy wszystko w porządku. Powiedziałam, że idę się wykompać i też tak zrobiłam.
Po wyjściu z łazienki poszłam jeszcze na chwileczkę do pokoju mojego, małego Victora. Tak słodko spał. Ucałowałam go leciutko i wyszłam do siebie. Położyłam się do łóżka. Po chwili usłyszałam dźwięk wydobywający się z mojego telefonu oznajmiający, że dostałam sms'a.
Otworzyłam ją.
Od: Nieznany numer.
Dobranoc. León
Z kąd on ma mój numer? Zapisałam sobie jego po czym odpisałam:
Do: León
Skąd masz mój numer?
Polożyłam się pod kołdrę. Włączyłam ogromny plazmowy telewizor wrzuciłam na kanał z muzyką. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
Od: León
Nie ważne. Idziesz jutro do sql?
Odrazu odpisałam
Do: León
Tak, czemu pytasz?
Po chwili...
Od: León
Jutro o ósmej po cb przyjdę a teraz spać. Dobranoc.
Co przyjdzie po mnie?! Nie wiem dlaczego ale bardzo się cieszę.
Do: León
Okey, okey. Dobranoc.
Dlaczego on chce po mnie przyjść? Co mnie do niego tak przyciąga? Wszędzie go widzę. Już nic nie rozumiem. Tyle pytań a zero odpowiedzi... Po chwili zasnęłam...
***
Hej!
Przychodzę do was z następnym rozdziałem. Czekam na wasze opinie.
Komentujesz=Motywujesz
Kasia Blanco
sobota, 18 kwietnia 2015
Rozdział 3 "Dobranoc"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny. Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuń