Wstałam wcześnie rano, ponieważ Maria i David chcieli abyśmy śniadanie zjedli razem, ponieważ chcieli mi coś powiedzieć. Poszłam do łazienki wykonałam wszystkie poranne czynności po czym zrobiłam lekki makijaż i uczesałam się. Ubrałam się w niebieską sukienkę, beżowe buty typu sneakers. Do tego biała torebka do której włożyłam pamiętnik, błyszczyk, słuchawki i telefon po czym zeszłam na dół. Przy stole już siedziała para.
-Dzień dobry- powiedziałam
-Cześć-odpowiedzieli razem. Dosiadłam się do stołu. Wzięłam kanapkę z Nutellą po czym nalałam sobie herbaty.
-To co chcieliście mi powiedzieć?-odezwałam się po chwili.
-Violu -zaczął David-musimy wyjechać w sprawach służbowych.- kontynuował
-Chcieliśmy zapytać się czy zajmiesz się Victorem przez ten czas.-wtrąciła się Maria
-Nie ma sprawy-odpowiedziałam szybko aby nie trzymać ich dłużej w niepewności.-Kiedy wyjeżdżacie i na ile?-zapytałam
-Wyjeżdżamy dziś a nie będzie nas trzy dni. Jesteś najlepsza Violu. Nawet nie wiesz jak jesteśmy Ci wdzięczni.-powiedział mój ulubiony szwagier a Maria spojrzała na mnie z wdzięcznością. Spojrzałam na zegarek. Była 7:50.
-Victor śpi?-zapytałam
-Nie. Zjadł śniadanko i poszedł się bawić.
-Okey. Idę go ubrać.
Weszłam do pokoju malucha, który leżał na podłodze.
-Hej misiu.- powiedziałam do maluszka, który słysząc mnie podniósł się z miejsca na którym leżał i od razu do mnie podbiegł po czym przytulił. Ubrałam go w szare rurki, koszulkę z napisem "CBA- Czasem Bywam Aniołkiem" i do tego buciki typu skejty marki Nike. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam małego na ręce i zeszłam po schodach. Puściłam go na podłogę a on od razu pobiegł w stronę Davida. Ruszyłam wpuścić gości.
-Cześć.- powiedział León
-Hej.Wejdź. Pójdziesz ze mną zaprowadzić mojego siostrzeńca do przedszkola.
-Jasne.
-Violetto my musimy już jechać.- odezwała się Maria
-Dobrze.- siostra podeszła do mnie i pocałowała w policzek po chwili znalazł się koło nas także David z Victorem na ręku. Moja siostra ucałowała także maluszka. David też się pożegnał tak jak moja siostra
-Tylko grzecznie mi tu.- powiedział spoglądając raz na mnie raz na Leóna. -Trzymaj mojego skarba. - oddał mi maluszka a sam popędził na górę. Wzięłam wózek Vic'a, który stał w przedpokoju. Wsadziłam go do niego. León przyglądał się temu wszystkiemu z zaciekawieniem.
- Będzie z ciebie dobra matka.- odezwał się po chwili
-Yyy dzięki. Możemy już iść.- powiedziałam wskazując ręką na drzwi. Otworzył je po czym przytrzymał abym mogła wydostać się z pojazdem młodego na zewnątrz. Szliśmy powoli i w ciszy.
-Kochasz go?- zapytał
-Kogo?
-Victora.
-To jedyny mężczyzna w moim życiu.- odpowiedziałam z uśmiechem na ustach na co on zaczął się śmiać.
- A tak w ogóle skąd wiesz gdzie mieszkam?
- Nie ważne. Mogę poprowadzić wózek.
- A nie masz swojego?-zapytałam przez śmiech.
-No proszę.
-Okey, trzymaj.
Victor widząc, że nie ja prowadzę jego pojazd zaczął płakać, ale nie długo, ponieważ León zaczął robić jakieś głupie miny. Dziecko nie wiedziało co ma robić, więc przyglądało mu się z zaciekawieniem. Po chwili i ja i Victor wybuchnęliśmy śmiechem.
Dotarliśmy do żłobka. León wyjął małego z wózka a ja odstawiłam go na odpowiednie miejsce. Razem odprowadziliśmy go do odpowiedniej sali i oddaliśmy pod opiekę koleżanki Marii. Potem poszliśmy do naszej szkoły. Całą drogę się wygłupialiśmy. Dlatego też spóźniliśmy się na lekcje. Ja na biologię, której naprawdę nienawidziłam a León na chemie, której nie lubił tak jak ja biologii. Trzy godziny później
Jest przerwa, którą spędzam z przyjaciółkami (Lu, Naty, Fran i Cami) z mojej klasy i chłopakami z wyższej klasy czyli León, Federico, Maxi, Broduey i Diego. Usłyszałam piosenkę z mojego telefonu In my dream, co oznaczało, że ktoś dzwoni. Spojrzałam na wyświetlacz. Przedszkole. Odebrałam. Dyrektorka powiedziała mi, że z Victorem coś nie tak...
****
Jest i czwóreczka.
Kasia Blanco