poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 9 "Dobrze Ci idzie"

~Violetta~
-Jak to nie można otworzyć drzwi?
-Czy wy jesteście takie tempe czy tylko udajecie? Tu nie ma klamek.
-O ja pierdole Fran co my zrobiłyśmy.
-Violka ja się boję.
-Odsuńcie się.- usłyszałyśmy głos Diego odbiegający zza drzwi.
Próbowali je otworzyć ale bez skutku.
-Nie ma wyjścia, trzeba wybić okno. - Słyszałyśmy jak rozmawiają między sobą.
-Verdas ściągaj koszulkę.- odezwał się Maxi.
-Dlaczego ja?
-Bo tak.
~León~
Posłusznie zdjąłem koszulkę.
-Daj.
-Moja koszulka ja wybijam szybę.
Owinąłem sobie część garderoby na ręku i z całej siły uderzyłem w szybę.
Kawałki rozsypały się na wszystkie strony. Kiedy upewniłem się, że w ramie szyby nie było już żadnych ostrych odłamków po prostu wyszedłem, a zaraz za mną chłopaki. ~Violetta~
Chłopaki wydostali się z budynku. León był bez koszulki. Jego klata. Hymmm. Widziałam to dzięki latarni, która stała nieopodal. Verdas przyłapał mnie jak się na niego patrzę i przygryzam dolną wargę. Widząc to ukazał rząd swoich zębów w szerokim uśmiech.Ahhh... Stop Violka!
-Idziemy jeszcze gdzieś?
-Mi już się nie chce.- powiedziałam
-To chodźmy do kogoś.
-Tylko do kogo?
-Do mnie można.
-Spoko to idziemy!- krzyknął Diego.
-Ja muszę już iść do domu.- powiedział Maxi
-Okey to cześć.
-Siemka.- Mówiąc to poszedł w drugim kierunku.
-Diego idziemy do całodobowego?- wyskoczył z pytaniem Verdas.
-Po co?
-Nie wiesz po co się chodzi do całodobowego?
-Okey. Dziewczyny idziecie z nami czy do domu?
Spojrzałyśmy się na siebie.
-Z wami- odpowiedziałyśmy w tym samym momencie.
Poszliśmy do tego sklepu. Chłopaki kupili bardzo dużą ilość alkoholu.
Po czym poszliśmy do mojego domu. Ledwo co przekroczyli próg od razu zaczęły się krzyki.
-Mam pomysł.-nagle powiedział Diego otwierając butelkę piwa- zagramy w butelkę-kontynuował.
-Jak dla mnie spoko.-powiedział przystojny Verdas...
-My też gramy.- Rzekła Francesca nie pytając mnie o zgodę.
Usiedliśmy w kwadracie (gramy we czwórkę, inaczej nie da rady).
-Diego ty pierwszy-odezwała się Włoszka.
Zakręcił i wypadło na Leóna, który właśnie upił dużego łyka z butelki przepełnionej alkoholem.
-Pytanie.
Diego po krótkim namyśle odezwał się.
-Powiedz coś co jest prawdą.
-Violetta mnie okłamuje.-powiedział bardzo mało zainteresowany słowami, które właśnie wypowiedział.
XXXXXXXXX
Jeszcze ani razu nie wypadło na mnie a gramy już 15 minut. Nachyliłam się aby wziąć piwo.
No nareszcie moja kolei.
-Wyzwanie-skierowałam te słowa do Diego
-Zrób Verdasowi malinkę.- spojrzałam na Hiszpana wzrokiem, który mówił: uciekłeś z psychiatryka? Spojrzałam na Leóna. Siedział na podłodze oparty o kanapę z piwem w ręku i łobuzersko się uśmiechał. Zrobić czy nie zrobić? Bez dłuższego zastanowienia przeniosłam się na kolana szatyna i zrobiłam to co mi kazano.
-Dobrze Ci idzie-szepnął mi na ucho a ja poczułam przyjemne dreszcze czując jego ciepły oddech na mojej skórze. Po chwili oderwałam się od niego.
-Dobra robota Violka- powiedział Diego na co Verdas ukazał rządek swoich śnieżnobiałych zębów w szerokim uśmiechu.
Zakręciłam butelką. León.
-Dlaczego mówisz, że cię okłamuję?
-Udajesz, że jesteś z tym całym Justinem.
XXXXXXXX

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz