Kolejny dzień
~Violetta~
Od rana siedzię w pokoju i pakuje wszystkie rzeczy. León już pojechał do domu aby spakować swoje rzeczy. Nasi rodzice już wiedzą i nie mają nic przeciwko. Wczoraj zaprosiłam rodziców mojego chłopaka na kolację. Z chęcią się zgodzili. Przy kolacji powiedzieliśmy co zamierzamy i wszyscy jednogłośnie powiedzieli, że się zgadzają co nas bardzo cieszy. Mama obiecała mi, że jak posprząta na dole i ogarnie moich braci to przyjdzie mi pomóc. Jednak z pokoju spakowałam już wszystko tylko jeszcze z łazienki. Wzięłam jeden duży karton i skierowałam się do łazienki. Otworzyłam jedną z szafek i zabierałam wszystkie balsamy, szampony, odżywki, żele pod prysznic po czym poukładałam w kartonie. Następnie wysunęłam szufladę i wyjmowałam wszystkie kosmetyki do makijażu wrzucając je do pudła.
-Violu, gdzie jesteś?-usłyszałam głos mamy dobiegający z korytarza.
-W łazience!-odkrzyknęłam. Wbiegła do łazienki jak oparzona.
-Myślałam, że coś ci jest.
-Nie. Wszystko w jak najlepszym pożądku. Przyszłam tylko po kosmetyki.
-Miałam Ci pomóc. Przepraszam. Musiałam iść posprzątać w pokojach chłopców.
-Nic się nie stało, i tak już kończę.
-Ja zaniosę to pudło do twojego pokoju a ty idź coś zjeść. Jest godzina 12 a ty nawet śniadania nie jadłaś. Musisz dostarczyć sobie i fasolce energii.
Posłuchałam jej i zeszłam po schodach do kuchni. Przygotowałam tam sobie kilka kanapek i jabłkowo-miętową herbatę. Po zjedzeniu posiłku talerz włożyłam do zmywarki a herbatę zabrałam do pokoju. Zastałam tam Angie która otwierała jakiś ogromny karton.
-Co to jest?- zadałam pytanie siadając obok niej na łóżku.
-Ubranka po tobie i po chłopcach.-mówiąc uśmiechała się-Trzymałam je tyle lat i teraz tobie się przydadzą.
-Dziękuje mamo. Mogły by na razie zostać tutaj?
-Tak, nie ma sprawy.
Usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. Odwróciłam głowę w stronę drzwi zza których wyłonił się León.
~Violetta~
Od rana siedzię w pokoju i pakuje wszystkie rzeczy. León już pojechał do domu aby spakować swoje rzeczy. Nasi rodzice już wiedzą i nie mają nic przeciwko. Wczoraj zaprosiłam rodziców mojego chłopaka na kolację. Z chęcią się zgodzili. Przy kolacji powiedzieliśmy co zamierzamy i wszyscy jednogłośnie powiedzieli, że się zgadzają co nas bardzo cieszy. Mama obiecała mi, że jak posprząta na dole i ogarnie moich braci to przyjdzie mi pomóc. Jednak z pokoju spakowałam już wszystko tylko jeszcze z łazienki. Wzięłam jeden duży karton i skierowałam się do łazienki. Otworzyłam jedną z szafek i zabierałam wszystkie balsamy, szampony, odżywki, żele pod prysznic po czym poukładałam w kartonie. Następnie wysunęłam szufladę i wyjmowałam wszystkie kosmetyki do makijażu wrzucając je do pudła.
-Violu, gdzie jesteś?-usłyszałam głos mamy dobiegający z korytarza.
-W łazience!-odkrzyknęłam. Wbiegła do łazienki jak oparzona.
-Myślałam, że coś ci jest.
-Nie. Wszystko w jak najlepszym pożądku. Przyszłam tylko po kosmetyki.
-Miałam Ci pomóc. Przepraszam. Musiałam iść posprzątać w pokojach chłopców.
-Nic się nie stało, i tak już kończę.
-Ja zaniosę to pudło do twojego pokoju a ty idź coś zjeść. Jest godzina 12 a ty nawet śniadania nie jadłaś. Musisz dostarczyć sobie i fasolce energii.
Posłuchałam jej i zeszłam po schodach do kuchni. Przygotowałam tam sobie kilka kanapek i jabłkowo-miętową herbatę. Po zjedzeniu posiłku talerz włożyłam do zmywarki a herbatę zabrałam do pokoju. Zastałam tam Angie która otwierała jakiś ogromny karton.
-Co to jest?- zadałam pytanie siadając obok niej na łóżku.
-Ubranka po tobie i po chłopcach.-mówiąc uśmiechała się-Trzymałam je tyle lat i teraz tobie się przydadzą.
-Dziękuje mamo. Mogły by na razie zostać tutaj?
-Tak, nie ma sprawy.
Usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. Odwróciłam głowę w stronę drzwi zza których wyłonił się León.
-Dzień dobry.-przywitał się po czym podszedł do mnie i pocałował w policzek.-Spakowana?-zadał pytanie siadając obok mnie.
-Tak. Te kartony już można pakować do auta.-wskazałam ręką na kilka pudeł stojących w kącie pokoju. León wstał i poszedł ku nim. Podniósł trzy po czym wyszedł z pokoju. Mama wzięła jeszcze dwa z czego został już tylko jeden karton i zrobiła to samo co León. Zostałam sama w pokoju. Podeszłam do okna i spojrzałam na moich braci bawiących się w ogrodzie. Chciałabym mieć jeszcze raz te pięć lat i bawić się nie przejmując się problemami całego świata. No ale cóż nie cofniemy czasu. Trzeba iść na przód i dorosnąć w końcu już za kilka miesięcy sama zostanę matką.
-Kochanie musimy już jechać, robi się późno.-mój chłopak objął mnie od tyłu.
-Dobrze.-puścił mnie po czym oboje wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy na dół gdzie czekali na nas moi rodzice wraz z rodzeństwem. Przytuliłam wszystkich po kolei.
-Do zobaczenia.-powiedziałam uśmiechając się. León złapał mnie za rękę i po ciągnął w stronę drzwi wyjściowych. Otworzył mi drzwi do samochodu... ale zaraz on miał Audi a to jest Kia.
-Czyje to auto?-zadałam pytanie, kiedy usiadł na miejsce kierowcy.
-Nasze.-odpowiedział patrząc na mnie z uśmiechem.
-Jak to?
-Po prostu moi rodzice nam sprezentowali. Przecież nie mogę wozić naszego aniołka w sportowym samochodzie.
-Kocham cię.-powiedziałam po czym cmoknęłam go w policzek. Kiedy zapięliśmy pasy mój chłopak ruszył i wjechał na główną drogę prowadzącą do Buenos Aires.
-Bardzo się cieszę, że będę Cię miał przy sobie i, że wreszcie będziemy razem mieszkać.-wyznał patrząc na drogę.
-Ja też.-opowiedziałam krótko patrząc w widoki za oknem. Na miejsce dojechaliśmy po jakichś 30 minutach. León od razu zabrał się za zanoszenie pudeł do domu. Otworzyłam mu drzwi, po czym poszłam do kuchni a mój chłopak na górę. Chcąc dać znać mamie, że bezpiecznie dojechaliśmy zorientowałam się, że mój telefon został w aucie. Wyszłam z domu a zaraz potem z podwórka. Otworzyłam drzwi od samochodu i przychyliłam się aby poszukać komórki. Jednak jej nie znalazłam. W pewnym momencie poczułam mocna szarpnięcie i dalej nic. Ciemność.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Komy komy komy!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz