- Ludzie powiedzcie Anie (nasza nauczycielka) , że musiałam szybko biec do przedszkola, ponieważ Victorkowi coś się stało. - Powiedziałam i pobiegłam w stronę drzwi. Na jego punkcie mam totalnego fioła. Nawet jak on płacze jest mi przykro. Biegłam w stronę przedszkola, na szczęście żłobek jest niedaleko. Wpadłam jak oparzona. Nie interesowało mnie to czy na kogoś wpadam, czy też nie liczy się tylko mój kochany maluszek.
-Dzień dobry. Gdzie jest Victor Casas?
-Jest u pielęgniarki.- Odpowiedziała z obojętnością nie miła baba. Nienawidzę takich ludzi. Pobiegłam do gabinetu wymienionej kobiety.
-Dzień dobry- wypowiedziałam na szybko, biegnąc w stronę Victora. Miał usztywnioną rączke.
-Co mu jest?- zapytałam wyglądającą na miłą kobietę.
-Ma złamaną rączke. Zaraz wypiszę skierowanie do szpitala a tam zrobią mu prześwietlenie i najprawdopodobniej będzie miał rękę w gipsie. - Każde słowo analizowałam bardzo dokładnie.
-A jak to się stało?- zapytałam po chwili
-Tego nikt nie wie. Po prostu jakoś tak wyszło. Chłopiec był cały czas pod opieką więc nikt nie wie jak i kiedy to się stało.
-Dziękuję. Mogę go zabrać do domu?
-Niech pani chwilę poczeka.
-Dobrze.
Kobieta napisała coś na kartce po czym mi ją podała. Wzięłam malucha na ręce.
-Dziękuję bardzo. Do widzenia.
-Proszę. Do widzenia. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w miejsce w którym León zostawił wcześniej wózek. Wsadziłam go do pojazdu i wyszłam z budynku. Po chwili byliśmy już w domu. Miałam go cały czas przy sobie. Musimy jechać do szpitala ale ja nie mam prawka. Viola myśl! Żeby rozwiązanie tego problemu stało za drzwiami. Chyba ktoś przyszedł. Poszłam otworzyć drzwi a za nimi stał León.
-Część. Co z młodym?
-Ma złamaną rękę- odpowiedziałam krótko.- Musimy jechać do szpitala.
-Trzeba było odrazu powiedzieć. Gdzie jest fotelik?
-U niego w pokoju.
~Kilka dni później~
Vic ma ręke w gipsie ale już jest okey. Przez ten cały czas był ze mną León. Wspierał mnie i pomagał. Wiem, że czuje do niego coś więcej niż tylko zwykłą przyjaźń. To... miłość. David i Maria już wrócili. Chcą dziś mi znowu coś powiedzieć. Więc idę na dół a potem z Lu, Cami, Naty i Fran idziemy na zakupy, bo dziś jest sobota. Pora zejść na dół.
-Hej. Co chcieliście mi powiedzieć?- zapytałam zmierzając ku kanapie na której siedziała para a maluch bawił się na podłodze.
-To jest tak- zaczął David- my wyjeżdżamy- kontynuował- i zabieramy ze sobą Vic'a.- dokończył.
-Na jak długo?- zapytałam zaciekawiona.
-Na rok.- odezwała się tym razem Maria.
-Jak to na rok? Mam wrócić na wieś? Zmieniać liceum? Zostawić przyjaciół? Nie wiedzieć malucha?- zadawałam mnóstwo pytań na raz. Miałam wymalowany smutek na twarzy.
-Musimy jechać do moich rodziców do Hiszpanii. Nie wracasz na wieś, nie zmieniasz szkoły. Będziemy cały czas przysyłać Ci zdjęcia Victora.- mówił mój szwagier.
-To gdzie będę mieszkała?
-Tutaj.
-Jak to?
-Uzgodniliśmy z rodzicami, że zostaniesz tutaj. Jesteś już prawie dorosła i możesz sama zamieszkać. Dom jest bezpieczny w twoich rękach i my to dobrze wiemy. O pieniądze i opłaty nie musisz się martwić. My za wszystko zapłacimy i co miesiąc będziemy przysyłać Ci fundusze na własne wydatki.-zakończyła monolog Maria.
-Kiedy wyjeżdżacie?
-Już dziś...
-Będę za wami bardzo tęsknić.
-My za tobą też. Chcielibyśmy Cię zabrać ale wiemy też, że ty nie chcesz.-mówił ze smutkiem w głosie David.
-David chyba trzeba się zbierać.
-Tak kochanie. Pożegnaj się z nim Violetto.
~3 godziny później~
Wyjechali. Byłam z dziewczynami na zakupach, które nie należą do najfajniejszysz. Lu cały czas była w innym świecie. Cami cały czas wisiała na telefonie. Ja byłam smutna, bo w końcu mam powód. Tylko Fran i Naty zachowywały się tak jak zwykle. Jeszcze León się w ogóle nie odzywał a do tego wygadałam się dziewczynom, że zakochałam się w nim...
~Następnego dnia~
Zostałam sama w takim dużym domu. Pora wstać, dziś szkoła. Idę sama, ponieważ umówiliśmy się dopiero na miejscu. Dom jest taki pusty. Wstałam, zrobiłam wszystkie poranne czynności, ubrałam się w czarne spodnie, luźną, białą koszule do tego sneakersy tego samego koloru. Zeszłam na dół i zjadłam jogurt na śniadanie, po czym wyszłam z domu. Po chwili znalazłam się pod szkołą. To co tam zobaczyłam połamało moje serce na tysiąc kawałeczków...
*~*~*~*~*~*
Dziękuje za. ponad 3000 wyświetleń. Przydały by się jeszcze komentarze. A co do rozdziału. Wiecie co zobaczyła Vilu?
2 komentarze=6 rozdział
Kasia Blanco :*
Cudowny.Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuń