poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 7

~Violetta~
Obudziłam się bardzo wcześnie rano. Chciałam usiąść ale coś mnie powstrzymało. Tym cosiem był mój Leoś. Już nie spał i przyciągał mnie do siebie. Jakie to miłe uczucie budzić się przy osobie, którą kocha się nad życie.
-Dzień dobry kochanie. - powiedziałam. Miał tak słodko roztrzepane włoski yyyhhhhh.
-Cześć skarbie. Nie dasz mi buziaka?
-Tobie zawsze.- nachyliłam się i chciałam dać mu buziaka w policzek ale on w ostatniej chwili przekręcił głowę i pocałowałam go w usta.
-Głupek- powiedziałam próbując się od niego oderwać
-Też Cię kocham.- powiedział
-Która godzina?
-7:32
-Co powiesz na małe wagary?
-Nie możemy. Za niedługo konkurs.
-Szkoda...
-León zajmuję łazienkę!-krzyknęłam- a ty zrób mi śniadanie.
-Rozkaz czy życzenie?
-Bardziej rozkaz. A teraz wyjdź.
Szybko wybrałam ubrania czyli pomarańczową sukienkę cięta z koła i kołnierzykiem.  Do tego biała torebka i baletki tego samego koloru co sukienka.  Do torby włożyłam strój do tańca czyli szare, luźne dresy, białą koszulkę na ramiączka, czarne trampki i frotkę na rękę tego samego koloru co dresy. Poszłam się wykonać.  Ciało umyłam czekoladowym żelem a włosy truskawkowym szamponem.  Cała kompiel wraz z ubraniem, makijażem i czesaniem zajęła mi tylko 45 minut.  Zeszłam na dół i zobaczyłam tam już ''ogarniętego'' Leóna. Właśnie nalewał soku do szklanek 
-Pięknie wyglądasz - powiedział spoglądając na mnie. 
-Dzięki. Ty też niczego sobie.
-Dziękuję skarbie. - powiedział po czy w ułamku sekundy znalazł się koło mnie i składał delikatne pocałunki na moim policzku. Niestety musiałam przetrwać tą chwilę,  ponieważ zostało nam tylko pół godziny do wyjścia z domu.
-León, León starczy tego.  Musimy za chwilę wyjść a ja jestem głodna- powiedziałam powoli się od niego odsuwając.
-Mamy czas. - powiedział
-Właśnie nie mamy. Za pół godziny musimy wyjść z domu aby zdarzyć na zajęcia z Gregorio.
-Nie będziemy szli. Jedziemy.
-Napewno nie motorem.
-A kto tak powiedział?  Jedziemy moim samochodem. - powiedział
Usiedliśmy do stołu.  Leónek przygotował nam naleśniki z bitą śmietaną.
-Pychotka- rzekłam
35 minut później
Siedzimy już w czarnym Volvo mojego chłopaka. Jechaliśmy w ciszy.  Co jakiś czas zerkając na siebie.  Gdy dojechaliśmy do celu.  Wyszłam z samochodu a Leoś odrazu do mnie podbiegł i złapał za rękę. Ponieważ do zajęć mieliśmy jeszcze trochę czasu podeszliśmy do naszych przyjaciół który zawzięcie o czymś dyskutowali. Kiedy zobaczyli, że León trzyma mnie za rękę Fede krzyknął:
-Ha, Diego wisisz mi Kubusia.
-What? - zapytał León
-Nie ważne. - odpowiedział szybko Diego.  Wszyscy patrzyli na nas jak w obrazek
-Tak,  jesteśmy razem! - krzyknął mój poirytowany chłopak. 
-Spoko.  Nie pytaliśmy ale okey.
-Dziewczyny idziemy się przebrać? - zapytała Lu
-Tak- odpowiedziałyśmy chórem.  Chciałam juz iść ale León mnie zatrzymał
-Hej kochanie a gdzie pożegnanie? - zawołał po czym przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Było wspaniale ale w końcu musieliśmy zakończyć tą magiczną chwilę. Zobaczyłam, że wszyscy nasi przyjaciele obserwowali tę sytuację.
-Skarbie muszę iść.  Wy też idziecie się przebrać- powiedziałam
-Dobrze. Kocham Cię. 
-Ja Ciebie też. - odpowiedziałam po czym z dziewczynami poszłyśmy do szatni.  Jak tylko przekroczyłyśmy jej próg wszystkie zaczęły piszczeć.
***
Tak wiem.  Ten rozdział to katastrofa.  Nie miałam na niego pomysłu.  Nie komentujcie czyli wam się nie podoba. Więc pod tym rozdziałem chciałbym zobaczyć co najmniej dwa ✌ komentarze jeśli chcecie ósmy.  Taki mały szantaż. Wyświetleń jest już bardzo dużo więc możecie dodać komentarz.  Zajmie to tylko chwilkę a na mojej twarzy pojawi się ogromny uśmiech.  Możecie krytykować,  pisać co chcielibyście zmienić, itd...
Każdy komentarz mile widziany.
2 kom=8 rozdział
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

1 komentarz: