sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 26 "Nasze"

Kolejny dzień
~Violetta~
Od rana siedzię w pokoju i pakuje wszystkie rzeczy. León już pojechał do domu aby spakować swoje rzeczy. Nasi rodzice już wiedzą i nie mają nic przeciwko. Wczoraj zaprosiłam rodziców mojego chłopaka na kolację. Z chęcią się zgodzili. Przy kolacji powiedzieliśmy co zamierzamy i wszyscy jednogłośnie powiedzieli, że się zgadzają co nas bardzo cieszy. Mama obiecała mi, że jak posprząta na dole i ogarnie moich braci to przyjdzie mi pomóc. Jednak z pokoju spakowałam już wszystko tylko jeszcze z łazienki. Wzięłam jeden duży karton i skierowałam się do łazienki. Otworzyłam jedną z szafek i zabierałam wszystkie balsamy, szampony, odżywki, żele pod prysznic po czym poukładałam w kartonie. Następnie wysunęłam  szufladę i wyjmowałam wszystkie kosmetyki do makijażu wrzucając je do pudła. 
-Violu, gdzie jesteś?-usłyszałam głos mamy dobiegający z korytarza. 
-W łazience!-odkrzyknęłam. Wbiegła do łazienki jak oparzona. 
-Myślałam, że coś ci jest.
-Nie. Wszystko w jak najlepszym pożądku. Przyszłam tylko po kosmetyki.
-Miałam Ci pomóc. Przepraszam. Musiałam iść posprzątać w pokojach chłopców. 
-Nic się nie stało, i tak już kończę.
-Ja zaniosę to pudło do twojego pokoju a ty idź coś zjeść. Jest godzina 12 a ty nawet śniadania nie jadłaś. Musisz dostarczyć sobie i fasolce energii. 
Posłuchałam jej i zeszłam po schodach do kuchni. Przygotowałam tam sobie kilka kanapek i jabłkowo-miętową herbatę. Po zjedzeniu posiłku talerz włożyłam do zmywarki a herbatę zabrałam do pokoju. Zastałam tam Angie która otwierała jakiś ogromny karton. 
-Co to jest?- zadałam pytanie siadając obok niej na łóżku. 
-Ubranka po tobie i po chłopcach.-mówiąc  uśmiechała się-Trzymałam je tyle lat i teraz tobie się przydadzą.
-Dziękuje mamo. Mogły by na razie zostać tutaj?
-Tak, nie ma sprawy.
Usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. Odwróciłam głowę w stronę drzwi zza których wyłonił się León.            
-Dzień dobry.-przywitał się po czym podszedł do mnie i pocałował w policzek.-Spakowana?-zadał pytanie siadając obok mnie.
-Tak. Te kartony już można pakować do auta.-wskazałam ręką na kilka pudeł stojących w kącie pokoju. León wstał i poszedł ku nim. Podniósł trzy po czym wyszedł z pokoju. Mama wzięła jeszcze dwa z czego został już tylko jeden karton i zrobiła to samo co León. Zostałam sama w pokoju. Podeszłam do okna i spojrzałam na moich braci bawiących się w ogrodzie. Chciałabym mieć jeszcze raz te pięć lat i bawić się nie przejmując się problemami całego świata. No ale cóż nie cofniemy czasu. Trzeba iść na przód i dorosnąć w końcu już za kilka miesięcy sama zostanę matką.
-Kochanie musimy już jechać, robi się późno.-mój chłopak objął mnie od tyłu.
-Dobrze.-puścił mnie po czym oboje wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy na dół gdzie czekali na nas moi rodzice wraz z rodzeństwem. Przytuliłam wszystkich po kolei.
-Do zobaczenia.-powiedziałam uśmiechając się. León złapał mnie za rękę i po ciągnął w stronę drzwi wyjściowych. Otworzył mi drzwi do samochodu... ale zaraz on miał Audi a to jest Kia.
-Czyje to auto?-zadałam pytanie, kiedy usiadł na miejsce kierowcy.
-Nasze.-odpowiedział patrząc na mnie z uśmiechem.
-Jak to?
-Po prostu moi rodzice nam sprezentowali. Przecież nie mogę wozić naszego aniołka w sportowym samochodzie.
-Kocham cię.-powiedziałam po czym cmoknęłam go w policzek. Kiedy zapięliśmy pasy mój chłopak ruszył i wjechał na główną drogę prowadzącą do Buenos Aires.
-Bardzo się cieszę, że będę Cię miał przy sobie i, że wreszcie będziemy razem mieszkać.-wyznał patrząc na drogę. 
-Ja też.-opowiedziałam krótko patrząc w widoki za oknem. Na miejsce dojechaliśmy po jakichś 30 minutach. León od razu zabrał się za zanoszenie pudeł do domu. Otworzyłam mu drzwi, po czym poszłam do kuchni a mój chłopak na górę. Chcąc dać znać mamie, że bezpiecznie dojechaliśmy zorientowałam się, że mój telefon został w aucie. Wyszłam z domu a zaraz potem z podwórka. Otworzyłam drzwi od samochodu i przychyliłam się aby poszukać komórki. Jednak jej nie znalazłam. W pewnym momencie poczułam mocna szarpnięcie i dalej nic. Ciemność.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Komy komy komy!!!

Rozdział 25 "W moim domu"

~Violetta~
Staram się oswoić z myślą, że będę matką. Jest ciężko, ale gdy sobie myślę, że pod sercem noszę taką istotkę. Owoc miłości mojej i Leóna. Robi mi się ciepło na sercu i automatycznie na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Z jednej strony cieszę się, że będę matką ale z drugiej niezbyt, ponieważ nie planowałam w wieku siedemnastu lat. Stało się i już się nieodstanie. Zostaje się tylko cieszyć. Tak jak León. On chciał by, żebym się z łóżka nie ruszała a ja nie chce, bo ciąża to nie choroba a poza tym to dopiero początek. Nawet po mnie nie widać. O dziecku wiedzą tylko moi rodzice i przyjaciele. Na razie jest dobrze. Zamierzam wrócić do domu w Buenos Aires i zamieszkać tam razem z Leónem. Za niedługo kończę osiemnaście lat i będę mogła sama zadecydować. Justin niestety pojechał do domu, ponieważ jego mama jest w ósmym miesiącu ciąży a J. chciał zobaczyć siostrzyczkę. Powiedział, że sam nie wie czy jeszcze przyjedzie do B.A. ale na pewno będzie nas odwiedzał. Z moich głębokich przemyśleń wyrwał mnie głos Jacoba. 
-Violu. León czeka na ciebie na dole. 
-Mógłbyś powiedzieć mu aby przyszedł do mojego pokoju? 
-Już biegnę!- usłyszałam za nim zniknął za drzwiami. Leżę w pokoju i odpoczywam. Dziś nie mam ochoty na nic. Chce mi się tylko spać. Po chwili drzwi do pokoju się uchyliły a w nich pojawił się mój chłopak. 
-Cześć kochanie.- powiedział i podszedł do łóżka na którym leżałam aby się przywitać buziakiem w policzek. 
-Hej. Położysz się ze mną? 
-Jasne.-przesunęłam się aby zrobić mu miejsce. Kiedy już leżał wtuliłam się w jego umięśniony tors. 
-León...-zaczęłam
-Tak Violu?
-Zamieszkajmy razem w Buenos Aires. W moim domu. 
-Bardzo bym chciał, ale nie jesteś jeszcze pełnoletnia. 
-Ale to przecież już niedługo. Rodzice mi pozwolą. Sami ostatnio mi to proponowali. 
-Ja się zgadzam. 
-Kiedy się tam przeniesiemy?-zadałam pytanie. 
-Jak dla mnie możemy nawet dziś. 
-Może nie tak od razu. Jutro na przykład. Dziś przy kolacji oznajmimy to moim rodzicom. Zostaniesz na noc? 
-Jeśli chcesz. 
XXXXXXXXXXXXX 
Dziś tak krótko. To takie powitanie i wyjaśnienie. Obiecałam że najpóźniej we wtorek i jest. Krótko ale jest. W następnym rozdziela przeprowadzka...
Mogę zdradzić, że będzie się dużo działo. Wszyscy, którzy to czytają niech pod tym rozdziałem zostawią komentarz. Chcę zobaczyć ile was jest. 
Do następnego. 
Kasia Bieber :*
P.S. Za wszystkie błędy przepraszam.