~Violetta~
Jadąc samochodem cały czas trzymałam się za brzuch a z oczu płynęły mi pojedyncze łzy. Nie chcę stracić tego dziecka. Po kilku minutach byliśmy już w szpitalu. León wysiadł pierwszy zabrał chłopca z fotelika a potem mi pomógł wysiąść z auta. Kiedy weszliśmy na korytarz danego miejsca mój chłopak krzyknął:
-Pomóżcie szybko!
W mgnieniu oka znalazły się koło mnie pielęgniarki z wózkiem inwalidzkim. Kiedy wiozły mnie na salę cały czas się kuliłam. León szedł obok mnie ale chłopca przy nim nie było.
-León gdzie jest Fabian?-zapytałam przez łzy bólu. Domyśliłem się, że chodzi o malucha.
-Zabrali go aby sprawdzić czy z nim wszystko w porządku. Nie martw się kochanie. Już wkrótce stąd wyjedziecie i zajmiemy się naszymi dziećmi.-powiedział to i dalej już nie mógł z nami iść.
~León~
Tak strasznie się cieszę, że Violetta się odnalazła. Zadzwonię do naszych przyjaciół i rodziców aby się już nie martwili. Jak pomyślałem tak zrobiłem.
-Mamo?
-Synku gdzie Ty się podziewasz? Wiadomo coś o Violi?
-Mamo spokojnie. Znalazłem Violettę. Jesteśmy w szpitalu.
-Boże. Wszystko z nią w porządku?
-Nic nie wiem. Przed chwilą ją zabrali, ale bardzo bym chciał żeby było wszystko dobrze z nią i naszymi dziećmi.
-Dziećmi?
-Przyjedźcie to wszystko wam wytłumaczę. Jesteśmy w szpitalu nie daleko głównego teatru.
-Dobrze, wiem gdzie to jest. Zaraz będziemy.
Rozłączyła się. Usiadłem na krzesełku za mną i po prostu przypatrywałem się płytkom ułożonym na podłodze.
Boże błagam Cię. Niech będzie wszystko dobrze z dziećmi i Violettą. Wstałem z krzesełka i skierowałem się w stronę oddziału dla dzieci. Przechodząc korytarzem przez jedną z szyb ujrzałem leżącego w łóżeczku naszego chłopczyka. Stałem i wpatrywałem się w niego.
-Przepraszam pana- podeszła do mnie jakaś pielęgniarka.
-Tak?
-Przebadaliśmy go. Jest zdrowy jak ryba jak na miesięczne dziecko. Ubraliśmy i nakarmiliśmy go. Może Pan już zabrać synka.- posłała mi uśmiech.
-Dziękuję bardzo.- wszedłem do sali po czym wziąłem delikatnie malca na ręce i wyszedłem kierując się spowrotem na korytarz przed salą w której leżała moja Viola.
-Wiesz maluszku jestem twoim nowym tatą. Będziesz miał najlepszych rodziców na świecie.- mówiłem do niego a on mi się z uwagą przypatrywał.
-Kocham cię, wiesz?- szepnąłem po czym pocałowałem go lekko w czoło. To co powiedziałem było prawdą. Trzymam go drugi raz w ramionach a czuję do niego to uczucie. Czuję, że właśnie w tej chwili od myślenia trzeba przyjść w działanie i stać się odpowiedzialny za swoją rodzinę.
Nim się spostrzegłem byłem już pod salą Violetty. Byli już tam nasi bliscy.
Wszyscy do nas podbiegli.
-Poznajcie naszego nowego członka rodziny.- odezwałem się.
-Violetta urodziła?-zadała pytanie Angie
-Nie, ale to jest nasz synek.-spojrzałem na niego. Spał sobie smacznie wtulony we mnie.
-León może ja pojadę do domu po pieluszki, mleko i jakiś kocyk?-zapytała moja mama.
-To dobry pomysł.-kiedy skończyłem z sali przed nami wyszedł lekarz.
- Przepraszam, co z Violettą Castillo?-zadał pytanie tata Vilu.
-Teraz już wszystko z nią dobrze. Udało się nam uratować dziecko, teraz tylko musi dużo odpoczywać ale myślę, że za jakieś dwa dni będzie mogła opuścić szpital i wrócić do domu. A teraz muszą państwo wybaczyć.
-Dobrze dziękujemy za informację.
-Przepraszam jeszcze na chwilę ale czy można do niej wejść?-zapytałem gdy lekarz chciał już odejść.
-Tak, proszę ale po kolei.- wypowiedział te słowa po czym odszedł.
-León ty z małym idź pierwszy.-powiedziała Ludmila głaszcząc Fabiana po główce. Wszedłem do środka. Viola leżała w łóżku z białą pościelą. Z uśmiechem spojrzała na mnie.
-Cześć kochanie. Jak się czujesz?-posłałem jej lekki uśmiech.
-Całkiem dobrze. A jak nasz synek?
-Z nim wszystko dobrze. Już dziś mogę go zabrać do domu. Lekarz mówił, że Ty wyjdziesz za jakieś dwa dni.- usiadłem na krańcu łóżka tuż obok mojej Violetty.
-Dasz mi go?-zapytała po chwili.
-Oczywiście.-podałem jej go delikatnie.
-Kocham was moi mężczyźni.
-Uwierz, że my ciebie też.
*_*_*_*_*_*_*_*_*